„Tuonela” jest pewną naturalną kontynuacją drogi, jaką Amorphis przyjął na „Elegy”. Już tam zespół mocno odchodził od death metalu, by na swoim kolejnym albumie odstąpić od niego prawie całkowicie. W zainteresowanie grupy wkroczył progresywny heavy rock i ich fińska mitologia nabrała delikatniejszego i bardziej uczuciowego charakteru. Dla jednych to fantastyczne odkrycie, dla innych koniec zasłużonej kapeli. Ja uważam, że nowa odsłona Amorphis w dalszym ciągu jest fascynująca i obfitująca w ciekawą i wysokiej klasy muzykę.
leprosy : Po "Tales from the Thousand Lakes" nic co nagrali nie było już godne pośw...
oki : pełna zgoda, świetna płyta
Do albumu „Elegy” Amorphis zatrudnili wokalistę. Wcześniejszy frontman Tomi Koivusaari wprawdzie nie zrezygnował ze swoich zdartych growlingów, ale zaczął pojawiać się znacznie rzadziej, pozostając gitarzystą. Muzykę Amorphis zdominował natomiast czysty śpiew Pasi Koskinena. Jest to główny, ale nie jedyny, objaw tego, że zespół zaczął odchodzić od death metalu w stronę klimatów heavy rockowych.
Sumo666 : Polecam Ci Qba z czystym sumieniem ostatni album "Under The Red Cloud". Pos...
amorphous : Ja zaczynałem od "Elegy" dopiero potem słuchałem starszych płyt....
Sumo666 : A do mnie owszem.