„Sleep Of The Angels” to kolejna płyta, na której Rotting Christ odchodzi od ciężkich brzmień, decydując się na bardziej nastrojowe i klimatyczne piosenki. Wokale Sakisa wciąż potrafią być jadowite, ale używa ich w ten sposób celem kontrastu, wzmożenia napięcia i uwypuklenia pewnych kwestii. Podobnie jest z gitarami, które zrywają się momentami, przez większość czasu rozpływając się w bardziej wyważonych motywach i korzystając z bogatej opieki klawiszy.
zsamot : Oj nie mieli wtedy R.Ch. dobrej prasy.. "sprzedali się" to lekko mówiąc. Ale...
Taka falująca prawidłowość objawiła się w płytach Agathodaimon. Jak „Chapter III” był powrotem do korzeni, to, wydany trzy lata później, „Serpent’s Embrace” znów jest pójściem ku elektronicznej światłości i gotyckiej rozłożystości. Zespół nie stracił jednak przy tym nic ze swojej black metalowej melodyjności i czarnej symfoniczności, z której był już znany, a jego utwory, jakiekolwiek by nie były, trzymają się chłodnych ram i nieodzownych niebieskich odcieni.
W cieniu wielkich nazw, z dala od splendorów i zupełnie bez rozgłosu uchował się Beyond Dawn. Podczas gdy cała Norwegia płonęła black metalem, oni niejako po cichutku odeszli od doomowego ciężaru debiutanckiego „Pity Love” i na swojej drugiej płycie „Revelry” rozpłynęli się w gotyckiej depresji, tworząc dźwięki wolne, smutne i wyraźnie kroczące śladami My Dying Bride.
Po debiutanckim albumie „Blacken The Angel” do Agathodaimon dołączyła Christine S. na drugie klawisze i Byron jako trzeci wokalista. Odpowiada on za czyste partie i jego udział jest niewielki, jednak na drugiej płycie „Higher Art Of Rebellion” skład zespołu rozrósł się do ośmiu osób. W ten sposób ich symfoniczny black metal osiągnął jeszcze szersze horyzonty i ukazał się w rozległych i sięgających różnych płaszczyzn postaciach.
W 2008 roku Metal Mind Productions wydał zremasterowane, digipakowe reedycje ówcześnie wszystkich czterech płyt Agathodaimon. Do każdej załączona jest biografia, z której można się dowiedzieć, że zespół powstał w 1995 roku z inicjatywy gitarzysty Sathonysa i perkusisty Matthiasa Rodiga. Reszta muzyków została dobrana z ogłoszeń w lokalnych magazynach muzycznych i szybko zabrali się do pracy. Ich dwa dema spotkały się z bardzo pozytywnym odgłosem. Na tyle pozytywnym, że debiutancki album „Blacken The Angel” wydali już w Nuclear Blast.
Zaledwie rok zajęło My Dying Bride stworzenie następcy wielkiego „The Angel And The Dark River”. Zaiste zawrotne to tempo, szczególnie biorąc pod uwagę, że kolejne ich dzieło znowu zaskoczyło i powaliło. Znowu potrafili się rozwinąć i skomponować muzykę inną od wszystkiego co było wcześniej, jednocześnie pozostając sobą. Na „Like Gods Of The Sun” utworów jest więcej i są krótsze. Nie ma tu już kilkunastominutowych tasiemców. Tempo jest też żwawsze i momentami całkiem przebojowe. Sam klimat jednak się nie zmienił.
zsamot : Świetny album, promowany dobrym klipem "For You"... Pełen emocji, piękn...
Po fantastycznym „Turn Loose The Swans” My Dying Bride kazali dwa lata czekać na swoje następne dzieło. Ciekawość - przynajmniej moja - na to jaka będzie kontynuacja tamtej wielkiej płyty i jaki będzie kierunek dalszych poczynań zespołu była olbrzymia. Czy można zaszokować jeszcze bardziej i stworzyć coś przynajmniej równie dobrego? Czy można jeszcze głębiej wyeksploatować stworzony przez siebie styl? Okazało się, że można.
lord_setherial : Genialny album,słuchając "A Sea To Suffer In " mam ciary na całym ciel...
zsamot : Majstersztyk. Płyta do dziś powala klimatem, finezją. Magia, do tego piękn...
„Afirmation Of Life” to EPka zespołu The Digital Angel, wydana trzy lata po debiutanckiej płycie „On The Side Of The Angels”. Właściwie to dobrze nie wiem czy nazwę należy pisać z “the” tak jak to zrobiłem, gdyż w internecie wszędzie jest bez tego przedrostka, ale na mojej płycie z każdej strony widnieje jak wół The Digital Angel, więc tego się trzymam. W każdym razie jest to elektroniczny gothic rock / metal robiący całkiem przyzwoite wrażenie.
My Dying Bride był od początku bardzo produktywnym zespołem i nie kazał fanom długo czekać na swoje kolejne wydawnictwa. W czasie między dużymi albumami ukazywały się różne EPki, single i kompilacje. „I Am The Bloody Earth” wyszła w 1994 roku po ogromnym sukcesie jaki przyniosła zespołowi płyta „Turn Loose The Swans”. Są to raptem trzy kawałki, ale ich długość powoduje, że całość trwa ponad dwadzieścia sześć minut.
KostucH : Polonez :wink: :?:
Eye_of_the_storm : Jeżeli ktoś się wybeia na ten koncert, to dajcie znać. :arrow: :?: J...