Nie trzeba być Bogiem
By zobaczyć od dawna oczekiwaną
Namiastkę szcześcia w moich źrenicach
Na twe wyobrażenie
Odbicie w lustrze
A co dopiero sen...
Ktoś już zresztą kiedyś powiedział
Że nie należy gasnąć powoli
Wzniecam więc w sobie dalej ten żar
Dopóki noc
I nie blednie atrament nieba
A gdy będzie już za późno
Po prostu odejdę