Po dłuższym czasie spędzonym w kwarantannie, krakowski Vane powraca z czymś wyjątkowym - nową EPką „The Nightmare”. Inspirowana twórczością takich zespołów jak Carcass, At The Gates, In Flames i Lamb of God, EP jest pełna thrashu, tradycyjnego death metalu, ale i melodeath’owych melodii, ukazując zespół z najmroczniejszej jak dotąd strony. Vane opowiada alternatywną historię mitycznego statku-widma „Latający Holender”, zabarwiając fabułę śmiercią, intrygami i okultyzmem.
Powstający z kurzu pandemii piraci z Vane przygotowali coś specjalnego dla wszystkich maniaków groove / melodic death metalu - nowe EP zatytułowane “The Nightmare”. Wydawnictwo ujrzy światło dzienne 3 września i zawierać będzie 5 utworów. Pierwsze dwa zostały już wcześniej opublikowane jako cyfrowe single, pozostałe zaś dopełniają pokręconą historię Latającego Holendra, opowiedzianą w Vane’owym stylu!
Po wielu udanych koncertach oraz wspólnym udziale w festiwalach Uwolnić Muzykę oraz Pol’and’Rock 2019, zespoły Vane i Moyra ruszają w trasę Storm Of Fate Tour 2020, w ramach której na przestrzeni czterech tygodni odwiedzą osiem klimatycznych klubów rozsianych po całej Polsce.
Nie minęła doba, a trzeba było wyjść na kolejne muzyczne wydarzenie mające się odbyć w moim mieście. Po nieudanym koncercie, jaki to zafundował mi poprzedniego wieczoru Soulfly, miałem nadzieję, że tym razem będzie zgoła inaczej, i że choć rano musiałem wstać do roboty, nie będę w żaden sposób żałował czasu spędzonego we wrocławskim Liverpoolu. Tak też się stało, choć zawsze albo raczej przeważnie musi być jakieś "ale". Jedno znalazło się również i tym razem, o czym poniżej.
Dość dziwny jest ten duński Saturnus, wyruszając w trasę, która ma niejako promować album wydany w 2012 („Saturn In Ascension”), w końcówce roku 2015. No cóż, lepiej późno niż wcale, patrząc z perspektywy słuchacza mieszkającego we Wrocławiu, gdzie miał się odbyć opisywany gig. Tym bardziej, że począwszy od swojego płytowego debiutu z 1996 „Paradise Belongs To You” Saturnus nie wydał złego albumu, ba wszystkie były co najmniej bardzo dobre.
Dość dziwny jest ten duński Saturnus, wyruszając w trasę, która ma niejako promować album wydany w 2012 („Saturn In Ascension”) w końcówce roku 2015. No cóż, lepiej późno niż wcale, patrząc z perspektywy słuchacza mieszkającego we Wrocławiu, gdzie miał się odbyć opisywany gig. Tym bardziej, że począwszy od swojego płytowego debiutu z 1996 „Paradise Belongs To You” Saturnus nie wydał złego albumu, ba wszystkie były co najmniej bardzo dobre.
W
ostatni weekend we wrocławskim klubie Liverpool wystąpił amerykański zespół A
Pale Horse Named Death, będący spuścizną po grupie-legendzie - Type O Negative.
Wydaje się, że dojazd na koncert z Poznania do stolicy Dolnego Śląska powinien
przebiec szybko i komfortowo. Nic bardziej mylnego. Kolej i tym razem nie
zaskoczyła (pozytywnie oczywiście), więc na miejsce wydarzenia dotarłem z
niewielkim opóźnieniem.
Już za niespełna tydzień Polskę odwiedzi amerykańska formacja A Pale Horse Named Death. Grupa wystąpi 10 lutego w warszawskiej Progresji i dzień później we Wrocławiu. Uległa zmianie lokalizacja występu APHND w stolicy Dolnego Śląska i będzie to nie jak wcześniej zapowiadano klub Firlej, a Liverpool. Muzyka A Pale Horse Named Death to niepowtarzalny doom/gothic, który
tylko w takim składzie mógł powstać. Płytę doceniły najważniejsze media
muzyczne jak magazyn Revolver czy serwis Allmusic, dając "And Hell Will
Follow Me" oceny maksymalne lub bliskie maksymalnym.
Już za miesiąc, 9 kwietnia odbędzie się druga edycja imprezy w zimnofalowych nurtach Big Hand The Cure & Cold Wave Party. Wszystkich, którym nieobce są podobne klimaty zapraszamy do wrocławskiego klubu Liverpool. W programie jeszcze więcej muzyki The
Cure. Utwory znane i nieznane, te spod znaku Faith i Just Like Heaven.
Wersje koncertowe, singlowe, bootlegowe, covery. It's a perfect day for letting go! Imprezie sekunduje DarkPlanet.pl
Zdarzyło mi się kiedyś być na koncercie Closterkeller zorganizowanym z
okazji Nocy Świętojańskiej. Wówczas publiczność wrzucała do Odry wianki.
Rozbawiła mnie myśl, że i tym razem, w Niedzielę Palmową, na imprezie
mogłyby się pojawić wyroby z roślin. Nie na nie jednak miałem ochotę. W
końcu Closterkeller to już marka, która nie potrzebuje dodatków, żeby
przyciągać ludzi.
3 października we wrocławskim klubie Liverpool odbędzie się kolejna edycja,
mocno zakrapianej darkowym beatem imprezy Mordfabrik. Za sterami
konsolety po stronie gospodarzy: Sammar, Einar, Zielony, Cute oraz zaproszeni goście. Live act: Synchropath oraz Kr-lik i Dobermann. Energochłonna i wstrząsorodna muzyka, nowości
wydawnicze, wizualizacje telebimowe, wesołe przerywniki. Pierwsze osoby na imprezie otrzymają płyty Bodycall "States Of Exception" oraz
Synchropath "Distance Hurts The Numb Ones". Imprezie
patronuje DarkPlanet.
4 kwietnia we wrocławskim klubie Liverpool odbędzie się kolejna edycja, mocno zakrapianej darkowym beatem imprezy x=Mordfabrik=x. Za sterami konsolety po stronie gospodarzy: Sammar, Einar, Zielony oraz Cute. Po stronie gości parkietem zatrzęsą: Fallen, Sthilmann oraz poznański syndykat electro Industria ex Machina. Nad oprawą wizualną imprezy czuwać będzie Gianmaria Troiano - VaJima Vj Trio z Neapolu. Imprezie patronuje DarkPlanet.
14 grudnia w klubie Liverpool we Wrocławiu odbędzie się impreza Egrimonia Moonless Night. W trakcie wieczoru wystąpią dwa zespoły. Jednym z nich będzie wrocławska Egrimonia grająca muzykę z pogranicza black i gothic metalu oraz krakowska formacja Negradonna, której muzykę można określić jako klasyczny gothic metal. DarkPlanet objęło koncert patronatem.
11 października we wrocławskm klubie Liverpool
będziemy obchodzić piąte urodziny imprezy cyklicznej Mord X Fabrik.
Muzycznie będzie to przekrój setów z poprzednich lat zaserwowany przez
ekipę dowodzącą w składzie: Cute, Einar oraz Samar. Przy konsolecie
wspomogą ich gościnnie DJ Zielony oraz DJ noName. Jako gwiazda wieczoru wystąpi niemiecka Amnistia,
wspierać ją będzie rodzimy MonsterGod, który to obchodził będzie także
trzylecie swojej działalności. DarkPlanet patronuje wydarzeniu.
Jakże mógłbym opisać piątkowe, wrocławskie wydarzenie o "mhrocznej" i "gothyckiej" nazwie Nosferatu [live act], jeśli nie samymi pozytywami? Jeżeli dodatkowo wspomnę, że owym live actem byli nasi ulubieni specjaliści z Deathcamp Project nie ma już w ogóle wątpliwości co do tego, że wieczór musiał być udany. Przyznam, że z niecierpliwością czekałem na ową imprę z dwóch powodów, które to właśnie zawierają się w nazwie imprezy. Po pierwsze, nigdym nie gościł jeszcze na imprezie Nosferatu. Po drugie i najważniejsze - jak najbardziej interesował mnie owy live act.
Klub Muzyczny Liverpool od początku swojej działalności nastawiony był na muzykę dla wymagających słuchaczy preferujących przede wszystkim mocne gitarowe brzmienie.
Takiego nagromadzenia emo młodzieży jakie skumulowało piątkowe Self-Destruction w Liverpoolu nie widziałem jeszcze w żadnym wrocławskim klubie. Możliwe, że był to przypadek lecz biorę pod uwagę także opcję, że owy klub tejże dosyć świeżej subkulturze bardzo sprzyja. Choć w sumie ciężko mi cokolwiek powiedzieć na ten temat ponieważ była to moja pierwsza wizyta w tymże ciekawym miejscu. W dodatku wizyta bardzo udana.