
W ramach wyrabiania coraz silniejszej marki, kroczący dziarsko śladami Kataklysm, kanadyjski Cryptopsy, w 1998 roku wydał swoją trzecią płytę „Whisper Supremacy”. Jest to zalew brutalnego i bezlitosnego death metalu, który przetacza się po słuchaczu, miażdżąc jego percepcję oraz demolując szare komórki.


rob1708 : no niestety nie zagrają ,a chciałem ich zobaczyć,zastępstwo bez emoc...
SatansLittleHelper : Fajnie. Ostatnia płyta ATN "Fire follow me" całkiem udana.


SatansLittleHelper : Szkoda, że nie pojadę ... Helloween i Accept ... Why? Idę płakać ......
Benjamin_Breeg : Nie ma lipy. Bożenka musi być!
DEMONEMOON : coraz bliżej,wreszcie Entombed zobaczę na żywca .Wspaniale,trzy dni...


Harlequin : Na brutalu tylko carcass, benediction i suffo, reszte zaorac :P
lord_setherial : No i nasuwa się pytanie jechać na Metalfest czy też na Brutala...


lord_setherial : Zdecydowanie za dużo tych festiwali jak na mój grafik. :D
rob1708 : tez raczej przyjade a powody sa trzy Entombed,Sodom,Napalm Death
Vinter : Trzeba byc, ; )
Na oficjalnej stronie zespołu Cryptosy podano informację, że Alex Auburn nie jest już gitarzystą formacji. Oficjalna przyczyna nie została przedstawiona, ale sam muzyk zasugerował, że powodów było wiele, a jego odejście z szeregów kanadyjskiego bandu odbyło się za porozumieniem wszystkich zainteresowanych stron. Auburn występował z Cryptopsy od 1999 roku i nagrał z zespołem takie płyty jak "And Then You'll Beg", "Once Was Not" oraz "The Unspoken King".
Niewiele brakowało, a premiera "The Unspoken King" umknęłaby mojej uwadze. Gdyby nie to, że w necie natrafiłem narecenzję nowego krążka, to może za pół roku bym się dowiedział o tej płycie. Przeraziło mnie jednak, że praktycznie wszyscy recenzenci nie zostawili na Kanadyjczykach suchej nitki. Od zespołu odszedł Lord Worm - rzekomo z powodów zdrowotnych, zaś jego miejsce zajął Matt McGachy, a oprócz niego do zespołu dołączył drugi gitarzysta Christian Donaldson oraz klawiszowiec w spódnicy - Maggie Durand. Nie wiem, jaka katastrofa musiałaby się stać, aby poddawać ten zespół tak ostrej krytyce. Teraz już wiem.
Komentarze Harlequin : Hmmm płyta nie jest zła w kategoriach metalcore/deathcore ... ale to nie je...
Kanadyjski zespół Cryptopsy zwrócił uwagę mediów i fanów za sprawą swojego drugiego albumu "None So Vile" serwując kawał brutalnego i ekstremalnie szybkiego death metalu okraszonego bardzo dobrą techniką muzyków. "Blasphemy Made Flesh" jest debiutem zespołu, który zapowiadał nadejście nowej jakości w tym gatunku.
Komentarze Harlequin : ja zdecydowanie wolę płyty nr 3 i 4, nigdy nie mogłem sie do końca p...
Ignor : tak - ja stawiam te płyty na równi z None So Vile - z nowszych ( tak po 200...
Harlequin : Tak sobie ostatnio słuchałem tej płyty i jednak uwazam, że ustępuje...
Wirtuozi technicznego death metalu z kanadyjskiej grupy Cryptopsy uporządkowali wreszcie swoje szeregi. Na początku grudnia do składu grupy z Montrealu dołączył nowy wokalista Matt McGachy, znany wszystkim dotąd z melodyjnego death/thrash metalowego 3 Mile Scream. McGachy zajął miejsce po Lordzie Wormie, który w kwietniu po raz kolejny rozstał się z Cryptopsy.
"Dominacja Szeptu" - po zapoznaniu się z zawartością krążka można śmiało stwierdzić, że tytuł jest przewrotny. Po kultowym "None So Vile" zespół przeszedł spore perturbacje personalne - odszedł charyzmatyczny wokalista Lorm Worm, przyszedł zaś w jego miejsce Mike DiSalvo oraz drugi gitarzysta Miguel Roy, a formacja trafiła pod skrzydełka Century Media. Zespół miał więc zapewne większy budżet na dopieszczanie materiału - czy skorzystał. Trudno powiedzieć.
Muzyka Cryptopsy na pewno nie należy do łatwych w odbiorze. Poprzez fakt, ze zespół gra ultrabrutalną i ultratechniczną odmianę death metalu, miał on niewątpliwie tyluż zwolenników iluż przeciwników. Do momentu wydania "Once Was Not" odnosiłem wrażenie, że zespołowi zawsze czegoś brakowało. Pierwsze albumy wydawały mi się za mało techniczne, aby okrzyknąć Kanadyjczyków bogami technicznego death metalu. Nowsze albumy prezentowały się od tej strony rewelacyjnie, ale moim zdaniem, DiSalvo nie pasował do zespołu, a płyty posiadały okropne, niewyraźne brzmienie.
