Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Cryptopsy - The Unspoken King

Niewiele brakowało, a premiera "The Unspoken King" umknęłaby mojej uwadze. Gdyby nie to, że w necie natrafiłem narecenzję nowego krążka, to może za pół roku bym się dowiedział o tej płycie. Przeraziło mnie jednak, że praktycznie wszyscy recenzenci nie zostawili na Kanadyjczykach suchej nitki. Od zespołu odszedł Lord Worm - rzekomo z powodów zdrowotnych, zaś jego miejsce zajął Matt McGachy, a oprócz niego do zespołu dołączył drugi gitarzysta Christian Donaldson oraz klawiszowiec w spódnicy - Maggie Durand. Nie wiem, jaka katastrofa musiałaby się stać, aby poddawać ten zespół tak ostrej krytyce. Teraz już wiem.
Posłuchałem sobie "The Unspoken King" i w życiu bym nie pomyślał, że to gra Cryptopsy. Przede wszystkim tempo spadło gdzieś do poziomu Cannibal Corpse, ale zasadnicza różnica jest taka, ze zamiast gęstego, technicznego death metalu dostaliśmy twór dość mocno zbliżony do twórczości takich zespołów jak Beneath The Massacre czy The Faceless. Jest więc dość melodyjnie, szalenie rytmicznie, często mamy bardzo proste granie. Niespodzianką jest także osoba McGachy'ego, który nie stroni od czystego śpiewania w "Bemoan the martyr" oraz "Contemplate regicide". Może nie miał bym nic przeciwko gdyby było to robione dobrze. Tymczasem McGachy ma bardzo metalcore'ową manierę, a zespół dość wyraźnie wyprawia sobie ucieczki do tego gatunku. W dalszym ciągu mamy tu do czynienia ze sporą dawkę technicznego grania, ale w porównaniu choćby do "Once Was Not", to poziom jest mizerny. Rozczarowują mnie melodyjne, wręcz neoklasyczne solówki, rozczarowują mnie klawisze, które nie wiem czemu mają służyć, ale przede wszystkim rozczarowuje mnie fakt, ze jest to granie bez sensu.

Zatwardziali fani zespołu będą tą płytą bardzo rozczarowani. Cryptopsy dość mocno poszło w inną stylistykę i położyło mniejszy nacisk na technikę, a większy na rytmiczność i chwytliwość. Uszanuję fakt, że formacja chce poeksperymentować, ale niestety w nowym wcieleniu zespół wypada dość nieciekawie - główie ze względu na brak pomysłów i fatalnego wokalistę. Myślę, że można mówić o tej płycie jako o wielkim rozczarowaniu, gdyż każdy z muzyków w zasadzie jest tu cieniem samego siebie.

Tracklista:

01. Worship Your Demons
02. The Headsmen
03. Silence The Tyrants
04. Bemoan The Martyr
05. Leach
06. The Plagued
07. Resurgence Of An Empire
08. Anoint The Dead
09. Contemplate Regicide
10. Bound Dead
11. (Exit) The Few

Wydawca: Century Media Records (2008)
Komentarze
Harlequin : Hmmm płyta nie jest zła w kategoriach metalcore/deathcore ... ale to nie je...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły