O profesjonalnym podejściu zespołów do grania świadczą nie tylko dobre materiały prasowe, ale także podejście do słuchaczy. Kiedy skontaktowałem się z Eier z prośbą o wywiad nie było z ich strony kręcenia nosem ani zasłaniania się terminami. Następnego dnia było już po wywiadzie. Możecie już więc wlączyć sobie „Eier” i z piwkiem w ręku poczytać, co o debiutanckim wydawnictwie (i nie tylko) miała do powiedzenia nadwyrężająca struny głosowe i nie tylko Grażyna Machura.
DarkPlanet: Jakie były początki Eier? I czy z obecnego składu tylko Ty udzielałaś się wcześniej w innych projektach?G.M.: Początki były nadzwyczajne. Na samym początku o brzasku słońca zastukała w moje okno jaskółka, niosąc w dzióbku zieloną gałązkę – to był symbol, że narodzi się on. Zazwyczaj bywa tak, że zbiera się grupa ludzi, którzy chcą coś zrobić. Nie są do końca pewni, czy chcą to zrobić razem, ale dają sobie szanse. U nas było nieco prościej, bo na dobrą sprawę przyszłam na gotowe. Chłopcy grali wcześniej razem w składzie HeadFucker i chcieli powrócić do dawnych czasów. Brakowało im tylko wokalisty i nazwy zespołu. Zadzwonił do mnie Piotr. I ot tak, już poszło.Śmiać mi się chce, gdy przypominam sobie o pierwszej nieudolnej próbie werbunku. Gdy odeszłam z Iscarioty rozdzwoniły się telefony i posypały propozycję. Nie chciałam kończyć ze śpiewaniem więc skrupulatnie sprawdzałam każdą z nich. Odezwał się też do mnie na naszej klasie (oh yeah!) gitarzysta teraźniejszego Eiera, którego po krótkiej konwersacji miałam za idiotę, za to on uznał mnie za zmanierowanego zarozumiałego buca (buckę … hę?). Jak to pierwsze wrażenie bywa mylne.
DarkPlanet: Czy wydanie debiutu własnym sumptem (nie pod skrzydełkami dobrego wujka Wardzały np.:) było waszym założeniem od początku czy też, bezskutecznie, próbowaliście dotrzeć do jakiegoś sensownego wydawcy?
G.M.: Otóż prawda leży po środku. Najłatwiej iść wytyczonym już szlakiem, tzn. nagrać płytę, jechać do wytwórni i prosić się z poziomu dżdżownicy o wydanie. Taki mieliśmy plan. Jak to mawiają tylko krowa nie zmienia poglądów. W czasie pracy nad miksem nasz cudownej mądrości Jacek Miłaszewski, wytłumaczył nam jak bardo jesteśmy w błędzie i do czego doprowadzi nas myślenie w sposób standardowy. Postanowiliśmy iść z duchem czasu i wydać płytę samemu.
DarkPlanet: Jakie ścieżki musieliście wydeptać by otrzymać wsparcie Dąbrowy Górniczej i Sosnowca? Czy udział samorządów tych miast ograniczył się do wyłożenia kasy na wydanie "Eier" czy też przybiera także inne formy?
G.M.: Uzyskanie mecenatów miast Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza dzięki przychylności urzędników okazało się w miarę proste. Co do dalszej współpracy, mogę tylko pochwalić wydział kultury w Dąbrowie Górniczej, umożliwili nam występ na Dniach Miasta i wspierali także w innych okolicznościach. Do Naczelnika Wydziału Kultury Sosnowca mam trochę żalu. Być może jego brak zainteresowania naszą inicjatywą wypływa z innej wizji kształtowania kultury. Staramy się to zrozumieć i robić swoje.
DarkPlanet: Słuchając "Eier" nie sposób nie dostrzec eklektyczności tego wydawnictwa thrash, heavy, trochę szwedzkiej szkoły i do tego wszystkiego skrzypce, bałałajka i akordeon. Czy przystępując do pracy nad płytą założyliście sobie omijanie szufladek czy jest to raczej wynikiem różnych fascynacji muzycznych członków Eier?
G.M.: Chyba wynika to wszystko z naszej muzycznej schizofrenii. Nie jesteśmy jednolici, świat ma wiele kolorów, odmian i smaków. Uwielbiam próbować ich wszystkich, i reszta zespołu też jest otwarta na nowe doznania. Staramy się nie tworzyć już na samym początku założeń, ograniczały by nas nie potrzebnie i sprawiały, że proces twórczy zamykał by się do zapełniania treścią jakiejś konkretnej formy. Puszczamy wodze i bawimy się.DarkPlanet: Skoro już o fascynacjach mowa to bardziej Kat czy Artrosis?
G.M.: Co to jest Artrosis? Hhehehe… może to ignorancja, ale nie potrafię zanucić ani jednej ich piosenki. A tajemnicą nie jest, że Kat to podstawa moich marzeń o metalu. Jeśli chodzi o chłopaków, oni mają jeszcze inne fascynacje: In Flames, Disturbed, Apocalyptica etc.
DarkPlanet: Skoro o skrzypcach i akordeonie wspomniałem to czy w przyszłości zamierzacie trochę bardziej uwydatnić udział tych instrumentów czy nadal pozostaną one jedynie pewnym dopełnieniem? Na jakim etapie znajdują się (o ile już trwają) pracę nad następcą "Eier"?
G.M.: Prace nad drugim albumem trwają ciągle, tworzymy materiał cały czas. Gdyby policzyć mamy już osiem utworów, choć nie wiadomo czy któreś z nich nie odpadną jeszcze przy wstępnej selekcji. Instrumenty nieklasyczne dla gatunku to nasza pewnego rodzaju fanaberia. Chociaż akurat skrzypce, to instrument z którym jestem związana wiele lat i mam plany dalszego ich wykorzystywania w zespole, w tym miejscu twardo zderzamy się z rzeczywistością; żeby zagrać na koncertach, to co stworzyliśmy na płycie, potrzebowałabym kupić skrzypce. Zbieram na nie od pół roku i póki co mnie nie stać. Plan realizacji może więc się nieco opóźnić.DarkPlanet: Czy jesteście zadowoleni z tego jak brzmi Wasz debiut?
G.M.: Trudno jednoznacznie powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni. Znaczyłoby to, że nie mamy zamiaru zrobić nic lepszego. Wiesz, zawsze można coś zrobić lepiej. Uczymy się każdego dnia. To co zrobiliśmy odzwierciedlało nasze umiejętności jakimi dysponowaliśmy w tamtym okresie. Teraz na pewno zmienilibyśmy pewne rzeczy. Na pewno jesteśmy pewni, że to co powstało jest stworzone najlepiej na naszą miarę. Jesteśmy wdzięczni w/w Jackowi, za to ze pootwierał nam w głowie szufladki i świetnie zmiksował album.
DarkPlanet: Z tego co wyczytałem w sieci supportowaliście między innymi: Perfect, Coma, Kat, Romka Kostrzewskiego - które z dotychczasowych koncertów uznajesz za najbardziej udane?
G.M.: Nie da się porównać koncertów do siebie. Tak jak nie da się porównać dwóch dni. Wszystko co wydarza się jest fascynujące, inne, nieporównywalne i wzbogacające. Najcieplej wspominam tegoroczny styczniowy występ w Mega Clubie z Katem i Romanem Kostrzewskim. Wiesz, jestem nieco skrzywiona na tym punkcie, jak już wspomniałam (śmiech). Było fantastycznie; cały rytuał koncertu metalowego został spełniony; zabawa, aura mistycyzmu, moc. Co normalny człowiek określiłby: „było dużo ludzi i świetnie się bawili, a i my mieliśmy niezłe nagłośnienie i fajnie nam się grało”.DarkPlanet: Kobieta na czele metalowego zespołu to nadal nie jest częsty widok. Czy obecnie na rodzimej metalowej scenie dostrzegasz jakieś godne uwagi wokalistki?
G.M.: Rany, to mnie teraz zastrzeliłeś. Może to mój błąd, ale nie oceniam ludzi pod kątem ich płci. Nie kategoryzuje i mam to szczęście, że nie czuje się na scenie jak „nie częsty widok”. Nie oszołomiła mnie ostatnio żadna nowa postać. Może tylko z większym zainteresowaniem zaczęłam przyglądać się Drakowi – zrobił na mnie wrażenie.
DarkPlanet: No i na koniec trochę posłodzę i pogratuluje fajnych tekstów, które co najważniejsze i rzadkie są w rodzimym języku i nie trącą infantylnością. Czy nie kusiło Was jednak by wydać album w wersji anglojęzycznej albo przynajmniej kilka numerów napisać w tym języku?
G.M.: Hahha… dziękuję, czasami czuje się jak dziecko, aż dziwne że nie słychać tego w tekstach. A to, że po polsku, no cóż to nasz język i w nim mam pewność, że mogę wypowiedzieć się w pełni i do końca. Angielski może być pomocny, aby wypłynąć na szersze wody. Mamy świetne przekłady tekstów Michała Matysiaka. Nawet przez chwile myśleliśmy, żeby nagrać płytę w dwóch wariantach językowych. Zawiesiliśmy na razie realizację tego pomysłu. Najpierw nauczymy się pływać w Bałtyku (śmiech).
DarkPlanet: Dziękuję bardzo za poświęcony czas. Końcowe wersy należą do Ciebie.G.M.: Zapraszam, już niedługo do obejrzenia efektów pracy nad teledyskiem zrealizowanym w sierpniu tego roku. Wybraliśmy utwór „Sobótka”. Mam nadzieje, że Wam się spodoba.