Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

WESZ (wszechobecnymi emocjami szczery zachwyt) czyli... co mi chodzi po głowie?

Po obejrzeniu w niedzielę performance'u (tak, tak pokonując swoje opory wobec tłumu, wybrałam się na masową imprezę), który swego czasu w stolicy wywołał takie kontrowersje, że zakazano jego wystawiania, a według mnie cechował się zwyczajnym przerostem formy nad treścią, zachwyciła mnie mnogość reakcji na ten projekt.

Doszukiwanie się seksualności, walki płci, zniewolenia, taniej prowokacji czy wreszcie perwersji, wszystko to cieszy, bo najwidoczniej coś w widzach drgnęło (choć zapewne nie zawsze była to właściwa, według artystów, struna). Dla mnie było to przedstawienie (dość oklepanego tematu) dobrowolności oddania się w ręce „kreatorów” i łatwości/bezwolności poddania się zabiegom, które czynią nas piękniejszymi i zdrowszymi, nawet kosztem ogromnego cierpienia i upokorzenia, i nawet jeśli efekt końcowy mija się z założeniami.

Projekt zaczynał i kończył się sugestią, że od każdego z widzów oczekuje się poddania takiej manipulacji, że każdy z nas może zostać sztucznym, masowym (wy)tworem, odlanym według formy powstałej, nie według naszego uznania, ale podług zamysłu i na obraz „kreatora” ludzkich ciał, który gasząc dotychczasowe życie, zastępuje je innym, sztucznym. Prawdopodobnie w zamyśle autorów miało to wywołać pewien niepokój u widza, ale mnie jakoś specjalnie nie „ruszyło”, nie czułam się tym „każdym”... ale jestem jeszcze młoda, i względnie zdrowa, więc może to dlatego?

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły