Unleashed już po swoim pierwszym albumie stał się zespołem znanym i cenionym w kręgu rozprzestrzeniającego się po świecie death metalu. „Where No Life Wells” odniósł spory sukces co zaowocowało wieloma trasami i koncertami o czym świadczy także bardzo długa lista pozdrowień i podziękowań na „Shadows In The Deep”, która mimo napiętego kalendarza ukazała się już rok po debiucie. Oficjalna premiera miała miejsce 1 maja 1992 roku, czyli niecały miesiąc po samobójczej śmierci Pera Olina, znanego jako Dead, głównie z Mayhem, ale przecież współtworzącego wcześniej szwedzką scenę death metalową w Morbid. Jego pamięci dedykowany jest ten album.
Na „Shadows In The Deep” Unleashed rozwija swój styl łączący śmiercionośną ekstremę z vikingowskim klimatem skutej lodem północy. Z jednej strony czuć tutaj to specyficzne szwedzkie brzmienie z drugiej nie można zaprzeczyć, że jest to zespół, który umiał sobie wypracować własną, oryginalną markę. Muzyka jako całość, owszem jest brutalna, ale gitary nie są ani brudne, ani niskie, a często pogrywają wręcz rockandrollowo. Sam dźwięk jest taki tępy, a mocy zdecydowanie dodaje łomocząca ostro perkusja. Pozwala to osiągnąć taki efekt, że jest ciężko i bezkompromisowo, lecz jest tu również cała masa fajnych i porywających riffów, które wraz ze zdartym i dość wyraźnym growlingiem, układają się w pełne werwy i wigoru, uderzające kawałki.
„Rise – my armies – with power – from hell – we march…”
“The Immortals” to jeden z większych szlagierów Unleashed i idealnie oddaje atmosferę towarzyszącą twórczości tego zespołu. Właściwie to jest hymn i takich mają w dorobku więcej, zresztą także na tej płycie. Te kompozycje są takie podniosłe, patetyczne. Słuchając, aż można poczuć dreszcz emocji i wzbierającą siłę. Można poczuć, że ten wzywający do walki death metal to jest coś bardzo ważnego, co doda ducha nieustraszonym wojownikom niosącym śmierć wrogom prastarych nordyckich tradycji. „This is the time for vengance, now their end is near. We strike with hateful power, we have no fear.”
Kolejny kiler z tej płyty to “Never Ending Hate” skierowany do polityków i ogólnie do podążającego za modą społeczeństwa, od którego Unleashed się odcina i do którego nie pasuje. „We laugh with pride, stand and fight”. Moimi ulubionymi są jeszcze porywające „Shadows In The Deep” i „Onward Into Countless Battles” oraz bardziej epicki „Land Of Ice”. Ten ostatni w szczególny sposób oddaje ducha mroźnej północnej natury, natomiast w “Onward Into Countless Battles” wyrusza wyprawa na niewolników Christa i islamu. Do tego na przykład bluźnierczy „Crush The Skull” i makabryczny „Bloodbath” i mamy pełen obraz połączenia tematów nierozerwalnie związanych z death metalem z inspiracjami, z których narodził się viking metal.
Świetna jest cała płyta, także te nieliczne pozycje, których nie wymieniłem. To jest klasyka i mimo, że raczej prosta instrumentalnie, to przejmująca, dająca emocje i pozostawiająca po sobie jak najlepsze wrażenie. Jako wisienka na torcie jest tu jeszcze cover Venom „Countess Bathory”. Nie muszę chyba dodawać, że zrobiony fajnie i po swojemu.
„So rise – immortals – with power – and might – we slay…”
Tracklista:
01. The Final Silence
02. The Immortals
03. A Life Beyond
04. Shadows In The Deep
05. Countess Bathory (Venom cover)
06. Never Ending Hate
07. Onward Into Countless Battles
08. Crush The Skull
09. Bloodbath
10. Land Of Ice
Wydawca: Century Media Records (1992)
Ocena szkolna: 5
Yngwie : Akurat z tym mam tak samo. Dziś uczyłbym się trochę mniej na polski...
leprosy : Nie, po przedszkolu od razu poszedłem na emeryturę, cóż za pech....
Yngwie : Właśnie dobrze, że o tym śpiewają, reszta to już kwestia, żeby d...