Rozmach. Niesamowite wyjście ponad wszystko co było do tej pory i efektowne przebicie tak dobrej płyty jak „Lepaca Kliffoth”. Na swoim piątym albumie „Theli” Therion objawił się doskonałą symfonią dźwięków, potęgą chórów i teatralnością całej towarzyszącej muzyce scenerii, czym wprawił w zachwyt rzesze słuchaczy. Dla tego zespołu jest to absolutnie przełomowa płyta, jednocześnie będąca jednym z ich najwznioślejszych osiągnięć. To od tego momentu stali się naprawdę wielcy.
Imponująca jest już liczba artystów, którzy wzięli udział w nagraniach. Specjalnie na tą okazję zatrudniono dwa chóry i sporą liczbę innych śpiewaków, w śród których jest także Dan Swanö. Oprócz tego jest organista z Lacrimosa, dodatkowy klawiszowiec, a do samego zespołu zatrudniono, dobrze znanego z Carbonized, Larsa Rosenberga na bas oraz Jonasa Mellberga na gitarę. Z poprzedniej płyty w Therion ponownie pozostali bowiem tylko Christofer Jofnsson i Piotr Wawrzeniuk. Oni też są głównymi twórcami tego arcydzieła.
Płytę zaczyna nastrojowe intro „Preludium” delikatnie wprowadzające w niezwykły klimat tego tajemniczego, antycznego świata. A już po chwili z dużym impetem wkracza jeden z najwspanialszych utworów tego zespołu „To Mega Therion”. Otwierająca partia chóru od razu powala swoim dostojnym szaleństwem, a potem jest tylko coraz bardziej wybornie. Therion ujmuje niesamowitym pięknem melodii, głębokością wyrazu i fantastyczną spójnością śpiewu, gitar i klawiszy. Tworzy się z tego cudowny nurt, co chwilę zaskakujący kolejnym idyllicznym i rozbrajającym motywem. Tutaj każdy dźwięk jest po prostu doskonały i słucha się go jak by się w ogóle było w jakimś innym, fantastycznym świecie. To jest po prostu boskie.
I nie dotyczy to wcale tylko pierwszego utworu, bo już zaraz po nim jest równie wybitny „Cuts Of The Shadow”: „The secret sign of Mendes unveil the magick of the goat”. To jest po prostu niesamowite. Te strzelające w niebiosa muzyczne arie, te rozpływające się w powietrzu chóry, od których ciarki po plecach przechodzą. Ale nie tylko chóry, bo na tym etapie Therion używa jeszcze zwykłych, choć już nie growlujących wokali. Człowiek nie zdąży ochłonąć, a tu niczym światłość wiekuista spływa kolejny genialny „In The Desert Of Seth” z orientalnymi motywami, przywołujący na myśl prawdziwe pustynne okolice.
Jako piąty występuje utwór instrumentalny „Interludium”, choć też z chóralnymi akcentami. Takich muzycznych przerywników jest w sumie cztery, łącznie z efektownym zakończeniem. Pod względem ściśle muzycznym Therion też plasuje się niezwykle wysoko. Wyłaniający się z „Interludium” „Nightside Of Eden” jest tego doskonałym przykładem, a świetny basowy motyw jest jego bardzo charakterystycznym elementem.
W dalszej części zostają jeszcze mocniejszy „Invocation Of Namah” i wręcz przeciwnie, długi i spokojny, lecz niezwykle piękny „The Siren Of The Woods”. Oba wybitne, oba doskonałe, tak jak doskonałe jest całe „Theli”. Tu nie ma jednego momentu, który nie byłby na samym szczycie. Cały ten album jest niesamowitym połączeniem wciąż jeszcze dość mocnej muzyki metalowej, natchnionej dostojności klawiszowej poezji, łechcącej akustyki i bardzo chwytliwych i przebojowych, rozmaitej maści wokali. Razem daje to dzieło zupełnie wyjątkowe, oryginalne i wspaniałe. Po tylu latach wciąż dające moc niezapomnianych emocji.
Tracklista:
01. Preludium
02. To Mega Therion
03. Cults Of The Shadow
04. In The Desert Of Set
05. Interludium
06. Nightside Of Eden
07. Opus Eclipse
08. Invocation Of Naamah
09. The Siren Of The Woods
10. Grand Finale/Postludium
Wydawca: Nuclear Blast (1996)
Ocena szkolna: 6