"Black Hand Inn" było płytą bardzo ważną w dorobku grupy - nie dość, że odzyskała dobrą reputację nadszarpniętą przez "Pile Of Skulls" to jak na heavy metal był to instrumentalny, a zwłaszcza gitarowy wyziew. Muzykom chyba tak bardzo spodobała się ta koncepcja, że nagrali album, który w moich oczach budzi kontrowersje.
"Masquerade" można nazwać naturalnym rozwinięciem "Black Hand Inn". O ile jednak tamta płyta była zróżnicowana rytmicznie i aranżacyjnie, tak "Masquerade" przez cały czas trwania płyty atakuje słuchacza zawrotnymi tempami, mocarnymi przejściami perkusji i seriami siekających riffów. Całość jest bardzo dynamiczna, porywająca, bardzo dobrze zagrana (choć i tak wyżej stawiam sobie "Black Hand Inn") i wydawać by się mogło, że jest to bezapelacyjnie najlepsza płyta zespołu. Medal ma zazwyczaj jednak dwie strony, a ta druga nie zawsze musi być ładna. Tak też jest i tutaj. Przede wszystkim odniosłem wrażenie, że krążek jest przekombinowany. Muzycy przedobrzyli brzmieniowo i aranżacyjnie. Z ognistego heavy metalu zrobiła się trochę nieskładna breja, która doprowadziła do tego, że płyta stanowi jednostajny, w ogóle nieurozmaicony monolit. Początkowy więc zachwyt dość szybko przeradza się w obojętność, bo już przy 3-4 kawałku wiemy co będzie dalej.
Mimo kilku gorzkich słów muszę przyznać, że "Masquerade" to płyta niezła, bo jest dobrze zagrana i ma w sobie dużo ognia. Fakt, że jest ona bardzo przewidywalna nie jest jednak zachęcający do kupna - lepiej sięgnąć po choćby "Black Hand Inn", a "Masquerade" posłuchać sobie gdzieś na imprezie lub u znajomych na posiadówie - swoim poziomem na pewno nie wprawi słuchacza w zdegustowanie.
Tracklista:
01. The Contract/The Crypts of Hades
02. Masquerade
03. Demonized
04. Black Soul
05. Lions Of The Sea
06. Rebel At Heart
07. Wheel Of Doom
08. Metalhead
09. Soleil Royal
10. Men In Black
11. Underworld
12. Iron Heads
13. Bones To Ashes
Wydawca: Metal Blade (1995)