Kameralne koncerty w małych klubach mają to do siebie, że każdy osobnik jaki na nie zawita "robi wielką różnicę". Tym bardziej martwiłam się o środową frekwencję na koncercie poznańskiego Sway i siedleckiego Vanity w Starym Kinie, zważając dodatkowo na fakt niezbyt licznego przybycia fanów metalu na Prog Tour dzień wcześniej w Łodzi. Połowicznie moje obawy znalazły pokrycie w rzeczywistości.
Początek wieczoru należał do wspomnianego Sway z Poznania, który - jak się potem dowiedziałam - występował tej środy raz ostatni w swojej karierze, a przynajmniej takie były plany. Nigdy wcześniej nie widziałam tego zespołu na żywo ani nawet nie zetknęłam się z jego twórczością w większym stopniu niż na platformie MySpace. Tymczasem chłopaki zagrali bardzo przyzwoicie, wykonując powiedzmy że alternatywny metal, gdyż w ich muzyce można by się doszukać wielu różnych wpływów. Od pierwszych dźwięków, a raczej zaśpiewów wokalisty, zalatywało mi Toolem, co ma swoje przełożenie tylko w części utworów, bowiem reszta brzmiała zdecydowanie bardziej "alternatywnie", w każdym razie ciężkie gitary i wokal na plus.Po kilkunastuminutowej przerwie, pozwalającej zaopatrzyć się w złocisty trunek i przemieścić bliżej miniaturowej sceny, rozpoczęli grać siedlczanie z progmetalowego Vanity. Piszę progmetalowego, choć w muzyce tego zespołu mnóstwo jest eksperymentalnych smaczków podrasowanych death metalem (mam na myśli growling), przez co zapoznając się z materiałem grupy nie sposób się nudzić. Nie inaczej było i na żywo, gdzie szereg postępujących po sobie motywów, przejść (bardzo ciekawe brzmienia klawiszy) i różnych odmian partii wokalnych sprawił, że słuchało się tego z dużym zainteresowaniem. Niestety, po koncercie Sway nastąpił swoisty exodus publiki spod sceny (a nawet piętra klubu), że w trakcie występu Vanity osoby na sali można było policzyć na palcach rąk. Spowodowane to było z pewnością faktem, iż Sway to zespół miejscowy, a większość uczestników koncertu to przysłowiowi "krewni i znajomi królika", czego bynajmniej nie mam za złe - szkoda tylko, że mało kto został posłuchać występu Vanity, który całkowicie na uznanie zasługiwał. Mimo to chłopaki zagrali od początku do końca w swoim nowatorskim stylu, prezentując to co najlepsze z ich demo ("House of Flies", "Catherine") oraz nowe kompozycje jak: "Main Rule", "Martin", "Stardust", "The Temple", "Disconnect", "How Long", a na zakończenie cover King Crimson - "Larks' Tongues in Aspic part 2".
Żałuję bardzo, że Prog Tour 2009 nie wypaliło w innym, bardziej dostosowanym do muzyki progresywnej miejscu. Moim zdaniem Stare Kino nie dysponuje odpowiednimi ku takim klimatom warunkami, a akustyka "pokojowego" wnętrza sali ze sceną pozostawia wiele do życzenia - praktycznie cały dźwięk zostaje zamknięty w pomieszczeniu koncertowym; siedząc tuż za "panią-nagłośnieniowiec" bardziej słychać okoliczne rozmowy niż to co na podium z przodu. Jednak nie ma co narzekać - trzy koncerty mini-trasy jaką wykonał zespół Vanity w Polsce na pewno wyszło na korzyść grupie w obliczu prestiżowego występu w Holandii na ProgPower Europe.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=80532