Nie ulega wątpliwości, że „Gothic” to legendarna płyta, która odcisnęła ogromne piętno na wielu słuchaczach i zespołach. Mało tego, jej tytuł stał się oficjalną nazwą dla nowego gatunku muzycznego, który tu miał właśnie zalążek w postaci klimatycznego doom metalu. Mam jednak taką refleksję, że nie jest to album ponadczasowy i moim zdaniem nie osiąga w pełni muzycznego mistrzostwa. Doceniając wkład „Gothic” w rozwój doom metalu i samego Paradise Lost oraz dostrzegając wiele jego plusów, uważam, że tej płycie trochę brakuje.
Niewątpliwie jednak przez rok, który minął od „Lost Paradise” zespół dokonał ogromnego postępu. „Gothic” jest lepszy pod każdym względem. Kompozycyjnie, muzycznie i brzmieniowo nie ma porównania. Mimo to jednak, jak pokazała przyszłość, to nie tu należy upatrywać apogeum możliwości Paradise Lost i było to raczej stadium przejściowe. W dalszym ciągu brzmienie jest bardzo surowe, a wokal zbyt ociężały i wiszący nad muzyką. Na pewno utrzymuje to czarną atmosferę, ale myślę, że trochę kosztem melodyjności i płynności. Przyznaję, że to błąd w pisaniu recenzji, ale nie umiem oprzeć się porównaniom do późniejszego brzmienia zespołu. Jak słucham „Eternal” w wersji koncertowej to ten kawałek jest znacznie lepszy, bardziej przebojowy. Pewnie to jest powodem, że słuchając „Gothic”, mimo ciekawych kompozycji, zawsze odczuwam pewien niedosyt.
Wspomniany „Eternal” to najlepszy numer na płycie i myślę, że pierwszy prawdziwy hit Paradise Lost. Chwytliwe gitary i przebojowy refren wyróżniają się z całości. Do tego fajny tekst o pragnieniu nieśmiertelności i trwania po śmierci. Bardzo lubię również trzeci „Shattered” z wyjątkowymi gitarami i nieomalże deklamowanym tekstem. Trzecim rodzynkiem z tego albumu jest oczywiście, ozdobiony delikatnymi wokalami Sarah Marrion, utwór tytułowy. Jej partie stanowią istotny wątek jeszcze w „The Painless”.
Dwa numery są instrumentalne. „Angel Tears” to typowa dla tego albumu doomowa pozycja z melodyjnymi gitarami, natomiast wieńczący całość „Desolate” to wyciszające klawiszowo-orkiestralne zakończenie.
Na mojej kasetowej wersji Metal Mind są powtórzone jeszcze raz „Gothic” i „The Painless” w jakichś innych miksach. Nienawidzę czegoś takiego i ubolewam nad wszystkimi albumami, które mam zepsute w ten sposób. To co w zamierzeniu ma być bonusem dla fanów, dla mnie jest spieszeniem całości. To tak jakby po filmie, na koniec dodano jeszcze dwie sceny z niego, z minimalnie inną mimiką aktorów czy tonacją tekstu. Kompletna bzdura.
Cała płyta utrzymana jest w średnich tempach i mrocznej tonacji. Paradise Lost stworzyli coś nowego łącząc ciężar doom metalu z łagodnością klawiszy i damskim śpiewem. Na pewno jest to dzieło innowacyjne i torujące nowe muzyczne ścieżki. Wszystkie utwory mają jakieś swoje przewodnie motywy, dają się rozpoznawać i polubić. Ja również lubię „Gothic” i bardzo go cenię. Zawsze mam jednak wrażenie, że gdyby stworzyli go rok później to byłby nagrany lepiej.
Tracklista:
01. Gothic
02. Dead Emotion
03. Shattered
04. Rapture
05. Eternal
06. Falling Forever
07. Angel Tears
08. Silent
09. The Painless
10. Desolate
Wydawca: Peaceville Records (1991)
Ocena szkolna: 5-
rob1708 : Gothic wspomnienie młodosci super płyta , koszulka na okładce , Parad...
oki : mienie się fanem Paradajsów ale przygodę z ich muzyką zacząłem o...
zsamot : Te bonusy to EPka z dopiskiem dub. Koszmarek i tyle. A album- płyta rew...