Mamy rok 1970. Na scenie muzycznej pojawia się grupa mająca wpłynąć
swoją eksperymentalną twórczością na przyszłe pokolenia muzyków
rozsianych po wszelakich gałęziach tej sztuki. Mowa o Kraftwerk a
ściślej mówiąc twórcach Kraftwerk występujących wówczas pod szyldem
Organisation. To właśnie na wspomniany wcześniej rok 1970 przypada ich
debiut płytowy zatytułowany "Tone Float" Dźwięki zaprezentowane na tym
albumie to swoisty eksperyment, którego muzycy podjęli się przy użyciu
wielu często oddalonych od siebie brzmieniowo instrumentów. Składając
to wszystko w całość i opasając elektroniczną klamrą oddają nam album
pełen kontrastów, sprzeczności, psychodelii i co najważniejsze muzyki
niełatwej w odbiorze, choć na pewno stanowiącej milowy krok w
rozpowszechnieniu muzyki eksperymentalnej na cały świat.
Cała płyta to zaledwie 5 utworów, z których najdłuższy trwa aż przeszło 20 minut. Przywodzi mi to na myśl twórczość, Mike'a Oldfielda, który choć tworzył zupełnie inną muzykę to jednak ma wiele wspólnego zwłaszcza pod względem budowy utworu z omawianą tutaj grupą. Przede wszystkim widać to właśnie, przy "Tone Float" - pierwszym i najdłuższym utworze. Dźwięki są tutaj prawie zupełnie puszczone samopas. Klimat i końcowy patos jest budowany na zasadzie kontrastu i tak na przykład obok dźwięków do złudzenia przypominających brzmienie dzwonów chromatycznych pojawiają się ciężkie bębny etniczne. Pozostawmy jednak multi-instrumentalistę za sobą i przejdźmy do kolejnych utworów na płycie. Psychodeliczny głównie ze względu na pojawiające się od czasu do czasu organowe wstawki oraz towarzyszące im talerze perkusyjne "Milk Rock" porywa swoją zwariowaną melodią w dziwaczny świat "bolesnych dźwięków". Ten utwór nadaje się tylko dla prawdziwych koneserów gatunku lub ludzi, którzy lubią brać tabletki na ból głowy po odsłuchu płyty. Na szczęście o wiele inaczej rzecz się ma z "Silver Forest" Witają nas tutaj dzwony mające chyba w połączeniu z perkusją i organami stworzyć klimat grozy. Cóż, jeśli tak ma być to zamiar dochodzi do skutku, bowiem muzyka brzmi monumentalnie i dość "groźnie". W oczekiwaniu na patetyczny finał obserwujemy metamorfozę dźwięku, który coraz bardziej zyskuje na psychodelicznej barwie i ciężkości. Cóż patos niestety (a może i dobrze) wcale nie nadchodzi, natomiast my przechodzimy do kolejnej pozycji - "Rythm Salad". Muszę przyznać, że utwór ten od razu mi się spodobał, może to ze względu na zainteresowanie szeroko rozumianą muzyką afrykańską w tym roots reggae, w którym bębny odgrywają najistotniejszą rolę. No właśnie jak donosi tytuł utworu mamy tutaj do czynienia ze swoistą "rytmiczną sałatką", wszędzie tylko bębny i bębny nie do końca poukładane, ale przecież to nie o to tu chodzi. Rytm jest tak poprowadzony, że wystarczy zamknąć oczy a dajemy się ponieść fali dźwięku wciąż napływającej do nas z coraz to większą siłą.
W końcu dochodzimy do końca płyty a więc kawałka obdarzonego tytułem "Noitasinagro". To największy moim zdaniem psychodeliczny hit na tej płycie. Klimat budowany od podstaw powoli rozrasta się do coraz większej ilości instrumentów. Jednostajna sekcja rytmiczna zderzona z jednostajną melodią jest wzbogacona jedynym elementem zmiennym - tj. wiolonczelą. To właśnie ona nadaje tego psychodelicznego smaczku, z czasem oczywiście "pod jej wpływem" reszta instrumentów również zaczyna wariować tworząc kolejny pozornie chaotyczny pejzaż, w którym jednak wystarczająco uparte uszy doszukają się harmonii. I tak bieg po muzycznej drodze najeżonej awangardowymi "pułapkami" dobiega końca.
Trzeba przyznać, że "Tone Float" do najłatwiejszych albumów nie należy. Ekipa Floriana Schneidera stworzyła niezwykły eksperyment bawiąc się dźwiękami z dziecięcą gracją, nie do końca wszystko dopracowując, ale cóż właśnie taki urok muzycznych eksperymentów, nie zawsze muszą być doceniane, nie zawsze do końca rozumiane. Jednego nie można jednak odmówić im na pewno: materiał który nagrali stał się podwalinami pod szeroko rozumianą muzykę elektroniczną.
Tracklista:
01. Tone Float
02. Milk Rock
03. Silver Forest
04. Rythm Salad
05. Noitasinagro
Wydawca: RCA Records (1970)