Uznaję zwierzchnictwo życia -
Przekazywanie światła z fioletowych warg...
Biegnę i biegnę... Ale celu nie sięgnę.
To, czego szukam, porusza się równolegle.
Dlaczego tak jest?
Krew należy przełknąć, popić cieplą herbatą.
Czy wierzysz w zmianę pory roku? Pory dnia?
Upływ nocy? Tak jak upływ życia...
Jeśli tak jest, odkryłaś prawdę.
Potrafiłaś zamrozić Apokalipsę,
Wejść do stojącego wagonu o kształtach katedry.
Tam, w półmroku, staruszek potrząsa grzechotką,
Nie ma jeszcze włosów ani zębów,
Gaworzy...
Dopiero wtedy zrozumiesz, że ktoś odwrócił ruch,
Że jedziesz w przeciwnym kierunku,
Że iluzja nie ma końca...
Stań! Spójrz wokół.
Usłysz płacz zerwanych kwiatów.
Plutony kościortupów ładują karabiny,
Niebawem zacznie się Sąd.
Chodźmy stąd, na nas już czas.
Partyzanci rozrzucają ulotki wierszy,
Demony propagandy odcinają dopływ powietrza...
- "musicie wierzyć jak dzieci"
Czy wierzymy jak starcy z grzechotkami?
Reklamy i ogłoszenia - parada barwnych sloganów,
Krzyczą, wabią niczym niewidzialne pułapki:
"Poszukiwaczu wszelkiego sensu! Tylko u nas!
Oferujemy Ci odpoczynek - Szpital psychiatryczny
z oknem na poszarpaną percepcję..."
Widzę i dostrzegam, zaczynam rozumieć.
Podskórne eksplozje tętna,
Są jak niewygodni świadkowie,
Których ktoś zechce niezwłocznie usunąć
Ostatnim strzałem z łaski -
- Ostatnim naciśnięciem tłoczka
W brudnej strzykawce...
Oni dają nam świat przekształcający
Zgniłą zieleń sierpnia,
Koordynację mechanicznych owadów,
Bezpowrotną granicę litości
W nicość...
Anioł skonstruowany ze słupów
I kabli telefonicznych - oto wizja Obrońcy.
Ten przepływ myśli, tych kilka fikcji
Wyhodowanych w świadomości,
W szarych domach, gdzie strach zasnąć,
Gdzie Matka - Słuchawka mówi Ci dobranoc...
Czas to wizyjny sędzia,
Uderzający młotkiem w stół.
Wtedy budzę się ja - niemy świadek,
Nosicielka smutku,
Nosicielka samotności,
Jak mała dziewczynka,
Przybywająca na świat zawsze w średniowieczu.
Zawsze za późno.
O jedno lekarstwo,
O jedno spojżenie,
O jeden dotyk,
O jedną śmierć
- Za późno...
Schowana przed światłem dziennym,
Odnajduję to nocne.
Idę po kryształowym moście własnej iluzji.
Bardzo powoli stawiam kroki,
W obawie żeby nie pękł.
A tam, w dole, podemną,
Stoją krzyże - pomniki zapomnianych.
Prawda gnije jak ciała marynarzy
Na zatopionej łodzi podwodnej.
I nikt nie wyciągnie dłoni.
Czemu pomiędzy ludźmi, zamiast mostów,
Stoją kamienne mury?
To jest jak układ towarzyskiej sekty,
Gdzie nauczycielem jest stary dobry Judasz.
A każdy z Uczniów,
To jego własny sobowtór...
Oto moja Ostatnia Wieczerza,
Ostatni sen,
Ostatni mit,
Ostatni...
....płacz???