1) Pójść w kierunku erotyki i opisać ognisty romans między Lucyferem i nieznajomym (który nawiasem mówiąc ma na imię Jezus)?
2) Dać sobie spokój z propagowaniem pornografii i zakończyć opowiadanie skromnie i grzecznie?
3) Wymyślić zupełnie coś od czapy?
Zabrzmi to zabawnie, ale naprawdę jestem kimś w rodzaju męskiego odpowiednika pięknej Heleny. Nic w tym dziwnego, ponieważ zostałem stworzony jako istota doskonała przez samego Ojca Niebieskiego u zarania dziejów. Najwyższy dał mi idealne ciało i twarz, natchnął odwagą i mądrością. W moich rysach odbija się jego własna doskonałość. Można powiedzieć, że stanowię zwierciadło jego boskości.
"Pierwszy po Panu Zastępów", "odbicie Przedwiecznego", "syn Jutrzenki" - czyż te tytuły nie brzmią wspaniale?
Przez miliony lat żyłem szczęśliwy u boku swojego Ojca, gotów służyć mu i go wielbić. Wszystkie swoje siły koncentrowałem na tym, by jak najdoskonalej pełnić jego wolę. Pomagałem mu w tworzeniu wszechświata, dziesięciu sfer niebieskich i Raju. Organizowałem służebne struktury anielskie, przewodziłem niebieskiemu wojsku. Ojciec dopuszczał mnie do wszelkich planów, które zakryte były przed innymi aniołami. Tak było aż do momentu w którym stworzył Ziemię i jej mieszkańców.
Ludzie okazali się krnąbrnymi i niewdzięcznymi istotami o ograniczonych możliwościach umysłu. Mieli poważne problemy z podejmowaniem logicznych decyzji i instynktownie podążali ku temu, co złe i niegodziwe. Byli świadomi istnienia Pana, lecz nie żywili w stosunku do niego miłości, raczej bali się jego gniewu i wyobrażali sobie jako potwora, kierującego ich losem. Żyli w przekonaniu że są najdoskonalszymi stworzeniami na ziemi, choć ich zainteresowania ograniczały się do rzeczy niskich - takich jak zdobywanie pożywienia, sen i obcowanie cielesne z przedstawicielami tego samego gatunku. Byli dla mnie obrzydliwi w swoich chuciach.
Dziwiło mnie niepomiernie, że Stworzyciel udziela tym żałosnym istotom tyle uwagi i miłości. Nie byli tego godni. Tak cudowne dary należały się raczej nam, aniołom, którzy zawsze byliśmy gotowi do najwyższych poświęceń w Jego imieniu. Gdybym był Bogiem, to nigdy nie zniżyłbym się do kontaktów z tak nędznymi robakami.
Niestety Pan życia i śmierci nie rozumiał moich obiekcji i sprawiało mu radość obserwowanie, jak jego ziemskie dzieci podbijają kolejne kontynenty, zasiedlając Ziemię. A ja z każdym dniem bardziej im zazdrościłem i nienawidziłem. Czułem że ludzie odbierają mi należną miłość Ojca. Postanowiłem temu przeciwdziałać. Jako potężna istota, obdarzona częścią mocy Przedwiecznego miałem szansę wydać im wojnę i wygrać ją.
Podjąłem decyzję o zejściu na Ziemię, aby móc być blisko tych potworów, obnażyć wszelkie ich słabości i ujawnić bezsens istnienia pokracznego, dwunożnego gatunku. Zacząłem regularnie nawiedzać siedziby ziemian i szerzyć wśród nich idee godzące w przymierze gatunku ludzkiego z Bogiem. Szeptałem do ich uszu niegodziwości, których brzydziła się moja dusza, a oni urzeczeni słuchali. Zyskałem wśród ludzi wielu wyznawców - byłem piękny i mądry, każdy chciał rozpaczliwie przebywać blisko mnie. Kochali mnie, pomimo tego, że namawiałem ich do złego. Było mi niezmiernie przykro, że umiłowane stworzenie Ojca okazało się tak mizerne i niskie.
Gdy już udało mi się w pełni ujawnić podłość i głupotę tego gatunku, przekazałem wszystkie świadectwa jego upadku Ojcu. Liczyłem na to, że ogarnie go sprawiedliwy gniew, który skieruje przeciw tym robakom. Niestety - myliłem się. On nie tylko nie wyrzekł się ludzi, lecz skazał mnie za karę na wygnanie z nieba, za karę, ze ośmieliłem się ukazać mu prawdę.
* * *
Na wygnaniu byłem przeraźliwie samotny. Brakowało mi bliskości Ojca, lecz wiedziałem że nie mam prawa do Niego powrócić, aż sam mnie do siebie nie wezwie. Zostałem zatem na ziemi, w oderwaniu od ukochanego królestwa niebieskiego. Aby nie zapomnieć zupełnie swojego domu stworzyłem coś na kształt tymczasowego azylu, który nazwałem Otchłanią. Ta nazwa odzwierciedlała mój bezbrzeżny smutek i tęsknotę za przeszłością.
Moją jedyną rozrywką były podróże po Ziemi i obserwacja poczynań ludzi. Błąkałem się wśród nich znudzony i zły, przeklinając dzień w którym zostali stworzeni.
* * *
Pewnego dnia, gdy śmiertelnie znużony swoim ziemskim bytowaniem błąkałem się po pustyni, tworząc od niechcenia miraże oaz z rozgrzanego słońcem powietrza, dojrzałem gdzieś w oddali łagodne migotanie. Choć jestem w stanie ogarniać wzrokiem niezmierzone połacie kosmicznych przestrzeni, nie byłem w stanie zidentyfikować źródła dziwnego lśnienia. Ruszyłem zatem w jego kierunku, niezwykle zaintrygowany i ciekawy.
Po chwili rozwiązałem zagadkę - łagodna światłość, która mnie wabiła była roztaczana przez młodego, modlącego się mężczyznę. To był Żyd. Świadczyło o tym jego odzienie i uczesanie. Zatopiony w dialogu z Bogiem nie zauważył mojej obecności. Wydawał się pogrążony w dziwnym transie. Klęczał na ziemi z dłońmi uniesionymi ku niebu i zamkniętymi oczami, a z jego ust dobywały się radosne słowa psalmu Dawidowego. Miał miły, melodyjny głos. Od całej jego postaci biła wielka radość życia.
W nieznajomym było coś, co mnie do niego przyciągało. Może była to jego młodość, aura czystości duchowej, bądź też niezwykła religijność, która kazała mu umknąć z modlitwa sprzed oczu faryzeuszy? Ze zdziwieniem zauważyłem, że nawet jego ludzkie ciało nie było mi niemiłe. Co więcej - miałem chęć go dotknąć, przeciągnąć delikatnie palcami po miękkim policzku, pieszczotliwie przegarnąć ciemne włosy...Miałem wrażenie, że byłoby to bardzo przyjemne, zarówno dla mnie, jak i dla niego. Przez moją głowę przebiegła niska, ludzka myśl, że w stosunku do tej istoty ludzkiej nie musiałbym ograniczać się do niewinnego dotyku. Wystarczyłoby mi ukazać się jej, by wzbudzić niegasnące pożądanie. Na jedno moje skinienie nieznajomy z radością by mi się oddał. Był taki, jak miliony jego braci i sióstr. A jednak czymś się od nich różnił i sprawiało to, że zacząłem go pragnąć. Chciałem zobaczyć w oczach tego mężczyzny przyzwolenie, by kochać się z nim aż do chwili, gdy straci z rozkoszy przytomność. Wiedziałem, ze były to myśli niegodne anioła, lecz nie mogłem się od nich uwolnić.
Postanowiłem że......
Vanique : W takim razie zwracam honor Sphinxia, na swoją obronę powiem że jak...
Horsea : Propagowanie pornografii wydaje mi się być zbyt oczywiste w tym przypad...
Stary_Zgred : Sprawdzę jeszcze wyniki "głosowania" na zakończenie opowiadania na...