Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Killing Joke - Killing Joke

Często jest tak, że gdy powstaje jakiś nowy gatunek muzyczny, to pierwsze płyty go reprezentujące - nie ważne czy lepsze czy gorsze stają się klasykami i punktami odniesienia. Nie inaczej było z post-punkiem - płyty Joy Division czy Bauhaus choć dalekie od ideału to zapisały się w historii rocka. Do tego grona zalicza się zapewne także Killing Joke, który debiutował w 1980 roku płytą zatytułowaną zwyczajnie "Killing Joke".
Płyta uchodzi dziś za klasyk, choć na dobrą sprawę, po zapoznaniu się z zawartością pełni euforii nie będziemy. To co jednak odróżnia tą formację od pozostały to niesamowita inwencja twórcza i chęć eksperymentowania. Powstała więc płyta szalenie urozmaicona, a zarazem bardzo nierówna. Słychać, że zespół chciałby trzymać kilka srok za jeden ogon, ale nie do końca mu się to udało. Mamy tu pierwsze przebłyski geniuszu - pierwszy hit "Wardance" czy jeszcze lepszy, hipnotyzujący "Complications". Słychać w tych dźwiękach sporo niechlujstwa i punkowych korzeni, ale z drugiej strony ucieczkę i poszukiwania inspiracji daleko poza tym gatunkiem. Niestety takie numer jak otwierający płytę "Requiem" czy "Bloodsport" nie zachwycają. Nie można zapomnieć też o fakcie, że płyta ukazała się blisko 30 lat temu, toteż i jej brzmienie nie jest satysfakcjonujące.

Debiut Killing Joke potraktowałbym raczej jako zapowiedź interesującego, mającego pomysły zespołu. Płyta ta sama w sobie jest dość przeciętna, ale na tle konkurencji tryskająca pomysłowością. Nawet jeśli niektóre z tych pomysłów nie robią wrażenie, to na pewno warto posłuchać.

Tracklista:

01. Requiem
02. Wardance
03. Tomorrow's World
04. Bloodsport
05. The Wait
06. Complications
07. S.O.36
08. Primitive

Wydawca: Caroline Records (1980)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły