całkowicie pod prąd.
Nie wiedziałam dlaczego to robię,
po prostu szłam.
Zewsząd otaczała mnie woda;
spadała na moje włosy i ramiona,
obmywała moje nogi.
Wiatr chłostał mnie po plecach,
nie był zachwycony kierunkiem
jaki obrałam...
Ta woda,
zmuszała mnie do płaczu,
choć płakać nie chciałam.
Szłam pod prąd,
w górę rzeki.
Gdy nagle usłyszałam huk.
Już nie szłam,
spadałam.
Rzeki nie było.
Niczego nie było.
Świat się rozpadł.