Ekipa skośnookich thrashersów nigdy mnie nie przekonywała. Nic więc dziwnego, że ominąłem poprzedni krążek grupy, nagrany tuż po reaktywacji. "Killing Season" też bym zapewne ominął, ale życzliwa osoba dała mi szansę zapoznania się. Jednak po raz kolejny muzyka Death Angel spłynęła po mnie jak pot.
"Killing Season" jest w sumie nawiązaniem do "Act III" i podobnie jak
ta rzekomo najlepsza płyta zespołu brakuje tu zbyt wielu elementów, aby
ta muzyka porwała. Mam nieodparte wrażenie, że Death Angel nasłuchał
się przed sesją nagraniową Anthrax, gdyż sporo tu motywów
charakterystycznych dla ekipy z Nowego Yorku. Skandowane, momentami
prawie rapowane wokalizy, wokal kompletnie pozbawiony pazury i
pozbawiona zadziora muzyka - tak thrash metal nie powinien wyglądać.
Tymczasem Osegueda i spółka usilnie brną w tym kierunku, ale mom
zdaniem zupełnie bezcelowo. Dość zachowawcze solówki, riffy pozbawione
pomysłów i rock'n'rollowe zapędy raczej są karykaturą tego gatunku.Nie lubię reaktywacji, gdyż w zdecydowanej większości przypadków zespołu nie potrafią wpasować się w panujące trendy. Nie ukrywam, że nie lubię Death Angel, więc może ciężko jest też mi napisać coś pozytywnego o nowej płycie. Kto lubi tą formację, pewno nie zawiedzie się "Killing Season", ale ci, którzy uważają, że hrash powinien być szybki, energiczny, dość techniczny i chwytliwy, to na pewno nie znajdą tego na tym albumie.
Tracklista:
01. Lord Of Hate
02. Sonic Beatdown
03. Dethroned
04. Carnival Justice
05. Buried Alive
06. Soulless
07. The Noose
08. When Worlds Collide
09. God vs God
10. Steal The Crown
11. Resurrection Machine
Wydawca: Nuclear Blast Records (2008)