17 marca z przystankiem w Johnnym Rockerze zatrzymała się trasa Bourbon River Re-Creation Tour. Choć tego wieczora grały aż cztery kapele, nie skłamię mówiąc, że
zdecydowanie najbardziej czekałem na Corruption, którego nowiutki krążek dopiero ujrzał światło dzienne. Nie zawiedli moich
oczekiwań, serwując głównie materiał z właśnie tego najnowszego wydawnictwa - "Bourbon River Bank", choć oczywiście nie zabrakło także największych hitów z poprzednich albumów. Ale po kolei.
Zespołem, który otwierał koncert była toruńska Butelka - jednak nie specjalnie przykuli moją uwagę.Na trasie z Corruption byli również panowie z warszawskiego zespołu Lostbone. Ich krótki, ale naładowany energią set przyniósł metalcore'ową burzę, pełną moshowych partii, które zapewne kochają fani Job For A Cowboy, Frontside albo Born From Pain.
Po nich na scenie pojawili się panowie z Carnal. Parający się nowoczesnym metalem z masą przejść i połamanych zmian tempa. muzycy z całą pewnością nie jednokrotnie czerpali z Fear Factory i Life Of Agony. Utwory z nowej płyty "Re-Creation" sprawdzają się doskonale na żywo, zaskoczyli także bardzo przyzwoicie zrobionym coverem Sisters Of Mercy do kawałka "More".
Corruption wyszli na scenę przy fragmencie dobrze znanym z "Od zmierzchu do świtu", traktującym o ukochanych przez wszystkich zdrowych facetów - cipkach. Cipkach małych, dużych, różowych itd. Takie kawałki jak: "Hell Yeah!", "Devileiro", "Addicts, Lovers and Bullshitters" czy "Engines" sprawdziły się na żywo wyśmienicie. Profesjonalizm i luz - to to co na scenie wyróżnia grupę z Sandomierza. Widać, że są bardzo dobrze otrzaskani z materiałem. Na scenie naturalni, mają doskonały humor i dystans do tego co robią. Jest świetny feeling i wyczucie, z którym zasuwają numer po numerze.
Gdyby ktoś trafił do klubu przypadkowo w trakcie występu, mógłby pomyśleć, że w Poznaniu gości jakaś kapela z Teksasu albo Luizjany, bo przecież z tymi rejonami kojarzy się nam muza m.in. Black Label Society, Alabama Thunderpussy, Beaten Back To Pure czy Birds Of Prey. Corruption właśnie pławi się w takim szorstkim, lecz niezwykle wpadającym w ucho, południowym metalu, w którym siłą napędową są soczyste, mięsiste, rasowe riffy i masa melodyjnych patentów. Do tego trzeba dorzucić wokalistę Rufusa, o fizjonomii łudząco przypominającej samego boga metalu, czyli Roba Halforda. Jego charyzma, naszywka z flagą konfederacji na flanelowej koszuli bez rękawów i jajcarskie komentarze dopełniają tylko obrazu tej zacnej załogi kowbojów-imprezowiczów, którzy razem ze swoimi końmi, Jacka Danielsa piją prosto z koryta.
W wykonaniu na żywo niezawodne okazały się również najbardziej znane numery zespołu - takie jak "Lucy Fair" i "99% Of Evil" z poprzedniej płyty "Virgin's Milk". Czy jeszcze starszy "Wasted", zamykający w dość ujmujący sposób cały koncert, z którego jestem pewien, każdy wielbiciel smrodu południowego metalu wyszedł usatysfakcjonowany.
Podsumowując - wieczór muzycznie satysfakcjonujący, doskonała zabawa, porcja soczystego muzykowania na scenie Johnnego Rockera i kolejny udany koncert w stolicy Wielkopolski.