Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Archive - Eskulap, Poznań (19.01.2010)

Zainteresowanie poznańskim koncertem Archive przekroczyło najśmielsze oczekiwania - bilety na występ Brytyjczyków w Eskulapie przestały być dostępne w oficjalnym obiegu praktycznie już na początku grudnia, a z tak zwanej drugiej ręki można było je nabyć za cenę częstokroć wyższą niż początkowa. Mimo to wejściówki wyprzedane zostały do cna, a klub 19 stycznia zapełnił się po same brzegi. Szkoda tylko, że wbrew temu co podano na stronie Eskulapa support wszedł na scenę dużo wcześniej niż godzina 20.00 i uchwyciłam jedynie końcówkę ostatniego utworu. Zresztą nie był to długi występ, gdyż BirdPen - poboczny projekt Dave'a Pena z Archive - zaprezentował tylko cztery kompozycje utrzymane w alternatywno-rockowym klimacie.
Przerwa przed koncertem Archive niemiłosiernie się wydłużała, zważywszy na to, że trzeba było ją przeczekać w totalnym ścisku, a już niemożliwością niemal było ruszenie się choćby po jedno piwo, jeśli chciało się utrzymać tą samą lokalizację. Wreszcie, około godziny 20.40 na scenie pojawił się... cały 8-osobowy skład Archive! Było to z pewnością wielkie, i co najważniejsze - miłe zaskoczenie, ponieważ poprzedni występ zespołu w Warszawie nie był tak "obficie" obsadzony. Przede wszystkim teraz nie zabrakło dodającej kolorytu twórczości Archive wokalistki - Marii Q.

Rozpoczęto mocno od pulsującego "Pills", a w tle sceny pojawiły się wizualizacje potęgujące osobliwą atmosferę wytwarzaną przez muzykę Brytyjczyków. Pierwszy kawałek od razu zrobił piorunujące wrażenie na zahipnotyzowanej od początku publiczności, a głos Marii Q przyprawiał o ciarki na całym ciele. Po wyśpiewanym wspólnie przez Dave'a i Pollarda "Sane" przyszła kolej na "Finding It So Hard" o tej jakże charakterystycznej, transującej rytmice.

W czasie następnego numeru - "Razed to the Ground" - na scenie pojawił się raper John Rosko. Mimo że nie należę do zwolenników elementów rap/hip-hopowych w muzyce Archive, wprowadzają one pewne urozmaicenie i w sumie nawet słusznie muzycy poprzeplatali w swoim koncertowym repertuarze bardziej rockowe momenty tymi z udziałem Rosko.

Skoro mieliśmy zaszczyt wysłuchać na żywo występu Marii Q, to nie mogło zabraknąć "Collide/Collapse" z ostatniej, promowanej właśnie płyty Archive zatytułowanej "Controlling Crowds IV". Ta piękna, trwająca prawie 10 minut ballada, została przywitana gromkimi brawami publiczności, które jednak od razu ustąpiły, by nie zagłuszać pierwszych, subtelnych dźwięków utworu. Co tu dużo mówić - wykonanie wręcz olśniewające, brzmienie i harmonie oczarowywały finezyjnym budowaniem napięcia.

Czar trochę prysł wraz z nadejściem "Bastardised Ink" i "King of Speed", które przeszły z mniejszym wyrazem niż pozostałe kompozycje, ale chwilę później - jeden z najbardziej oczekiwanych numerów - mianowicie wyśpiewany przez publikę wraz z członkami zespołu "Fuck U". Refren rozruszał trochę niemrawą do tego momentu publiczność, podniósł znacząco temperaturę, a w powietrzu zaczęło brakować tlenu. Koncert trwał w pełni, zaś do końca na szczęście pozostało jeszcze dużo czasu.

Kolejno usłyszeliśmy "Lines" - znowu z udziałem Rosko, "Blood in Numbers" z ostatniego albumu, a następnie na scenę powróciła Maria Q w utworze "You Make Me Feel".

O wiele bardziej niż na krążku "Controlling Crowds" spodobało mi się wykonanie "Dangervisit", dodatkowo wzmocnione wizualizacjami na ekranie za muzykami - przez większość czasu trwania utworu przewijała się na nim znana z utworu fraza "Feel, trust, obey", podchwycona zresztą szybko przez coraz bardziej rozruszaną publikę.

Prawdziwą perełką koncertu stało się wykonanie od początku do końca całego "Lights" - ponad 18 minut stopniowego potęgowania napięcia i pełen wachlarz emocji. Uznanie należy się tutaj zwłaszcza Pollardowi, który zaśpiewał całkiem czysto, co przy tak długich frazach wokalnych stanowi nie lada wyzwanie.

Na tym zakończyła się podstawowa część koncertu, ale nie ulegało wątpliwości, że muzycy Archive po prostu muszą pojawić się na scenie co najmniej raz jeszcze tego wieczoru. Po paru minutach głośnych braw, nawoływania i nawet przytupywania publiczność wywołała upragnione bisy. A były to bisy nie byle jakie. Na początek zaprezentowano tytułowe "Controlling Crowds" (choć bez takiego jak na płycie hammondowego wejścia), a następnie świetne "Bullets" z wtórującą do wersu "Personal responsibility" publiką. Na koniec, po "So Few Words" wykonano jeszcze utwór "Pulse", który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, gdyż na żywo zabrzmiał o wiele naturalniej i z nieco większym "przykopem" niż studyjnie.

Wydawało się, że tym razem to już naprawdę koniec i część osób udała się do wyjścia sali, zapewne by uniknąć kolejek do szatni, poza tym szanse, że Archive jeszcze raz zabisuje jawiły się niewyraźnie. Tymczasem Brytyjczycy zaskoczyli chyba wszystkich, pokazując tym samym prawdziwą klasę - spośród cienia na scenie wyłonił się sam Pollard z gitarą, wykonując urokliwą wersję "Remove". Po tym nastąpiła jeszcze bardziej niespodziewana rzecz - upragnione przez wszystkich "Again", zaśpiewane niezwykle skromnie przez Dave'a Pena. Nie było to może to studyjne 16 minut, ale wystarczające by ukoić publiczność, która po zakończeniu utworu pozwoliła muzykom ostatecznie się pożegnać.

Cóż mogę powiedzieć, jak nie to, że to jeden z najlepszych (muzycznie) koncertów jakie zdarzyło mi się ostatnio zobaczyć i wysłuchać. Dziewiętnaście kompozycji Archive dało łącznie prawie 2,5-godzinny występ, obfitujący w najlepsze numery zespołu (jak dla mnie jednak zabrakło "Fool"), który przyćmił wszelkie fizyczne niedogodności - zwłaszcza brak powietrza i ścisk wokoło. Trochę się dziwię organizatorom, że przy limitowanej sprzedaży dopuszczono aż tak dużą liczbę osób do klubu, który nie jest w stanie chyba pomieścić wszystkich fanów Archive z okolicy i nie tylko, ale mimo to i tak niezmiernie się cieszę, że do takiego koncertu doszło właśnie w stolicy Wielkopolski.

Już niedługo kolejna wizyta Brytyjczyków, tym razem we Wrocławiu - pula biletów już się prawie wyczerpała, więc kto chętny powinien nie tracić czasu. Czy warto przeżyć takie wydarzenie jak koncert Archive - dodawać chyba nie muszę.

Galeria z październikowego koncertu Archive w Warszawie.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły