Zaskakująca migracja Ancient spowodowała kolejne roszady w składzie i kolejne umiędzynarodowienie tej formacji. Po przeprowadzce Aphazela ze Stanów Zjednoczonych do Włoch w składzie pozostał mu tylko Jesus Christ!, a na damskie wokale i perkusję zaangażowani zostali Deadly Kristin i Krigse, pochodzący właśnie z tego kraju. Nie został zatrudniony natomiast żaden wokalista na miejsce Kaiaphasa i na nowej, czwartej płycie „The Halls Of Eternity”, po raz pierwszy w historii swojego zespołu, Aphazel zaśpiewał samodzielnie.
Muszę przyznać, że wyszło mu to całkiem przyzwoicie. Jego wokal jest blackowo charczący, ale w miarę możliwości zrozumiały. Stara się też za jego pomocą nadać żywotności swoim piosenkom i wprowadzić do nich akcję. Najbardziej na pewno wychodzi to w „I, Madman”, choć tu całe mówione fragmenty są akurat robotą Jesus Christa!. W kilku utworach podobną rolę odgrywa Deadly Kristin. Zazwyczaj jej głos pojawia się w, nadających nastroju, deklamacjach, które z kolei idą w parze z wyciszeniem gitar i klawiszową przestrzennością. Tak jest choćby w „Spiritual Supremacy” kiedy wymienia różne specyfiki, których zażycie powoduje rozmaite nadprzyrodzone właściwości. Taki jest też cały, wręcz teatralny, „The Halls Of Eternity”, w którym naprzemiennie pojawiają się kwestie ukazujące osoby dramatu. Kontrastujące z głównym nurtem, kobiece fragmenty, są jednak w większości utworów, a oprócz tego głosu, dużą rolę w uduchowieniu muzyki i nadaniu jej szczypty epickości, mają klawiszowe tła, którymi całe „The Halls Of Eternity” jest intensywnie podszyte.
Najbardziej taki jest właśnie wspomniany „I, Madman”. Opowieść o lekkomyślnej, młodej dziewczynie, która zaufała szaleńcowi, jest ubrana w całą horrorową fabułę i nasączona klawiszami, które są tu nawet bardziej widoczne niż gitary. Jest to ciekawy, wpadający w ucho i przejmujący numer, który oczywiście, dla wyżej wymienionej kończy, się tragicznie. Zupełnie inny wymiar ma natomiast następny „From Behind Comes The Sword”. Tu już jest blackowy brud i gitarowa agresja, a także najbardziej chwytliwy na płycie refren: „The world turnus to black. Our army stands tall…”, choć nie obywa się i bez standardowego złagodzenia w środku i kwestii Kristin. Jest także i melodyjna solówka.
„The Halls Of Eternity” nie wyróżnia się jakoś specjalnie muzycznie, ale zawiera dobre i przemyślane, co do swojej istoty, utwory. Może jest to album nieco przewidywalny, bo jednak w wielu miejscach pojawiają się podobne pomysły, ale ma też i swoje przebłyski. Myślę, że spokojnie można poświęcić mu trochę uwagi.
Tracklista:
01. Cast Into The Unfathomed Deeps
02. Born In Flames
03. The Battle Of The Ancient Warriors
04. A Woeful Summoning
05. Cosmic Exile
06. Spiritual Supremacy
07. The Heritage
08. I, Madman
09. From Behind Comes The Sword
10. The Halls Of Eternity
11. Arrival
Wydawca: Metal Blade Records (1999)
Ocena szkolna: 4+