Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów

...czym tak naprawde jest miłość.... Strona: 43

Wysłany: 2006-11-24 02:39

Miłość to stan, w którym druga oosoba (nie jej charakter, wygląd, zachowanie, ale ona sama) jest w stanie przesłonić inne rzeczy...

"Niedojrzała miłośc mówi: "kocham cie, bo cię potrzebuję, dojrzała miłość mówi: potrzebuję cię, bo cię kocham."

Ciekawe jest to zjawisko, że można tęsknić za osobą, która jest obok, a znosić rozłąkę i dużą odległość dzielącą dwoje ludzi. Ale myślę, że to jest kwestia tego, co łączy dwoje ludzi, co się czuje do drugiej osoby, oraz co ona wysyła do nas. Jeśli sercem i myślami jest przy nas, jest lepiej, niż jak jest tylko fizycznie (jeśli mówimy o uczuciu, nie oseksualności itp), za to jeśli nie kochamy tak mocno (albo w ogóle) to łatwiej znieść, że się nie widzi partnera, nieważne gdzie się znajduje.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-24 02:44

Kocham na zabój obecną dziewczynę i dnia bez niej wytrzymac nie moge. Poznałem wreszcie czym jest związek na miejscu. Piękna rzecz. W moim starym zwiazku na odległość również było uczucie, które przez rok nas trzymało i choć rzadko sie widywaliśmy to jednak nie szczędziliśmy sobie słodkich słów. Po roku jednak uciąłem temu (związku/związkowi?) głowe. Powód? Zmęczenie odległoscią i nie tylko z mojej strony.


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-24 11:07

Do jakiego momentu zachowanie można odbierać jako"przyjacielskie", a kiedy zaczyna to być "podryw"? Przytulenie, ok... A tulenie przez większośc spotkania? Branie za rękę? Gładzenie włosów, drapanie za uchem... Czy chłopak, który ma dziewczynę, zachowuje się tak w stosunku do przyjaciółki, z którą kiedyś łączyło go coś więcej? I nawiązuje do tego (co skończyło się rol wcześniej), mówi, żę jest wspaniała i chiał z nią być..

Kiedy ludzie są bardzo wylewni wuczuciach, czasem zacieracją się granice... Można darzyc silnym uczuciem przyjaciela, bez czegoś więcej, ale czasami, gdy mówi: "kocham cię", trudno odróżnić co tak napraw sie za tym kryje. Czym tak naprawdę jest taka miłość? Brateerstwem, przyjaźnią, czy czymś więcej...?

Jeśli przy dziewczynie jest się grzecznym i potulnym, ale gdy jej nie ma (nie zawsze, a w konkretnym przypadku) tak się zachowuje w stosunku do przyjaciółki... Kocha swoja dziewczynę, zależy mu na niej, wie, zę jet potrzebny... Ale czym tak naprawdę jest jego miłość?


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-24 18:22

A ja sądzę, że prawdziwa miłość przetrwa odległość, tylko przyniesie mnustwo tęsknoty i cierpienia. Bo jest to uczucie, my, nasza dusza, coś, co jest silne i bezwarunkowe, co nadaje barw życiu, pozwala poczuć spełnienie, może nawet uzupełnia duszę czy coś... Chociaż łatwiej jest być w związku bez takich przeszkód (jeśli to jest uczucie przez wielkie "M"), albo trudniej, bo widzi się więcej wad, nie czeka się tak bardzo, można się znudzić - jeśli to jest to niedojrzałe uczucie otp...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-24 18:45

Moze i taka milość ma jakieś szanse.. bo w takim związku mozna tez dostrzec plusy..byle by nie za daleko.. choc gdyby to byla taka naprawde prawdziwa milos to moze odleglosc nie miala by tak duzego znaczenia.. a gdyby taka byla, ja w prawdziwą milosc nie wierze a w takim związku tez nigdy nie bylam..


"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "


Wysłany: 2006-11-24 19:38

[quote:15c5ebd36c="Karola"]Moze i taka milość ma jakieś szanse.. bo w takim związku mozna tez dostrzec plusy..byle by nie za daleko.. choc gdyby to byla taka naprawde prawdziwa milos to moze odleglosc nie miala by tak duzego znaczenia.. a gdyby taka byla, ja w prawdziwą milosc nie wierze a w takim związku tez nigdy nie bylam..[/quote:15c5ebd36c]

Myślę, że w przypadku Miłości odległośc ma tym większe znaczenie, bardziej się cierpi i jest trudniej... ale znieść tęsknotę, nie sam związek, ten jest w stanie przetrwać. Znam szczęśliwe małżeństwo, poznali się w wieku nastoletnim i 7 lat mieszkali daleko od siebie, a jednak nie zrezygnowali i teraz załóżyli rodzinę i od lat już im się dobrze powodzi. Wszystko zależy od czlowieka... Od jego charakteru, usposobienia... I uczuć. Trudno w miłość "wierzyć", ale jak się ją pozna, wtedy zupełnie zmieniają się kryteria oceniania... Jeżli czuje się, że nie można być z nikim innym, że się chce dać jak najwięcej drugiej osobie, potrzebuje jej i jest jej potrzebnym... Kiedy zajmuje wiele miejsca w życiu... Wtedy nie ma nawet takiej opcji, jak zrezygnować...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-25 03:25

Ja juz nawet moge byc w związku na odległość,byle by się udało .. nie chce znow sie zawieśc i starc wire w miłosć Bo chce wierzyc w ta prawdziwa ale wszystko.. jest jakby przeciw temu..


"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "


Wysłany: 2006-11-26 19:24

Zapomniałam, że miłośc nie polega na patrzeniu sobie w oczy, ale na patrzeniu w tym samym kierunku....
Sit :!: Że też o tym zapomniałam :!: Może teraz nie była bym w takiej chorej sytuacji w którą sama dałam się wplątać na własne życzenie...



Wysłany: 2006-11-26 21:37

Nie polega na patrzeniu sobie w oczy...? 8O Oj. Ale od tych oczu można się uzależnić... To jest patrzenie w tę samą stronę? Ładne to... Ale muszę to przemyśleć. Jej, na prawdę ta wypowiedź zrobiła na mnie wrażenie, Bo mnie spotkało coś takiego: zatraciłam się w głębokkim spojrzeniu (nie przewidziałam, że tak będzie, to miała być tylko gra!) i dalej już rozum coraz bardziej zachodził mi głą... To się nazywa zauroczenie, wiem, nigdy bym tego miłością nie nazwała, bo miłość... Ona jest czymś duuużo więcej, jest czymś ełnym i doskonałym, czystym i silnym... Tylko człowieka może przerosnąć.. Ale jak dwoje ludzie chwycą się jej z dwóch stron, to nic ich nie powstrzyma, nie rozłączy - chyba, że oni sami. A może fantazjuję... W każdym razie Czy to na serio jest patrzenie w tę samą stronę? A jeśli tak, to co to oznacza? Wzajemne zrozumienie, "płyniećie na tej samej fali". To miałam właśnie patrząc w oczy... A może miłośc jest, gdy nie trzeba patrzeć w oczy? Oczywiście, nadal miło jest to robić, ale nawet bez tego jest ta więź... A może chodziło o wspólne poglądy, plany? To zbliża... Ale jest zbyt... przyziemne. Może to punkt widzenia marzyciela, ale uczucia istnieją, da się je odbierać całtm sobą.. Więc może romantyzm z racjonalizmem wcale się nie wykluczają? Mam nadzieję, żę nie tworzę teraz off-topica... Ale przeciez ja wciąż o tym samym słowie na "M". Więc czym jest? Tym, co czujemy, gdy... gdy czujemy. 8O To chyba slepe koło, ale wcale nie oznacza, że nie ma czegoś takiego jak miłość, tylko że jest poza możliwościami zwyczajnego zmysłowo-rozumowego poznania... Tak sądzę.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-27 01:26

Morganko czasami można się utopić w cziyichś oczach, ale co z tego skoro te oczy później mimo uczucia stają się dla Ciebie obce i niezrozumiałe...
W miłości trzeba podążać w tym samym kierunku tzn. podobne wartości wyznawać, bo inaczej jest przechlapane ludzie szarpią się ze sobą całe życie....



Wysłany: 2006-11-27 03:45

A czy nie jest tak, że miłość nie tyle jest patrzeniem w tą samą stronę, co pomaga na takie spojrzenie? Daje możliwość pokonania przeszkód, jakimi jsą różnice poglądów? Oczywiście, jeśli dwie osoby kochają... Bo nie ma nic gorszeo chyba niż nieszczęśliwa miłość.Patrzeć w oczy, które nagle stały się dla mnie obce iniezrozumiałe na szczęście mi się nie zdażyło - przerażająca wizja. Oczywiście masz rację, ze związek, w którym nie ma zgodnosci, jest straszny i pełen bólu, niepokoju. Ale sądzę, że jeśli ludzie są w stanie tak siebie na wzajem ranić, a nie potrafią iśc na ustępstwa, to przynajmnie z jednej strony to nie jest kochanie. A przynajmniej nie TAKIE.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-27 15:24

Ja to was dziewczyny podziwiam, że wam się jeszcze temat nie wyczerpał :) Stale macie coś do powiedzenia :)


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-27 15:30

Miłość to obszerny temat, i zawsze dzieje się cos nowego, choc często sie powtaza :twisted: Ale ja narazie mam dośc.. wystarczy mi miłości , bynajmiej do wakacji :P :wink:


"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "


Wysłany: 2006-11-27 16:13

Ja tam mam juz ten problem za soba ale mimo to lubie zajrzec tu do dziewczyn poczytać co im leży na sercu :)


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-27 18:16

[quote:fba0e413b6="KostucH"]Ja tam mam juz ten problem za soba ale mimo to lubie zajrzec tu do dziewczyn poczytać co im leży na sercu :)[/quote:fba0e413b6]

No to tym bardziej powinieneś się wypowiadać, a nie tylko sobie czytać. I to forum jest do rozmowy o miłości, a nie tylko użalaniu się nad sobą i to też tu robimy, więc wypowiedzi nie koniecznie dotyczą tego, co na serduchu leży. ;P
Ale jeśli już o problemach... to ja je chyba sama sobie stwarzam O_o -- a może to moje głupie serce...

Teraz już nie moje słowa, zacytuję wypowiedź przyjaciółki:
"co do miłości... To jest czasami jak zależność ćma-świeca. albo Ikar i Słońce. Piękne i zabójcze. Ale wierzę, że istnieje Miłość. Tyle, że wiąze sie ona z ryzykiem.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2006-11-28 13:14

Co do miłości teraz sama nie wiem czy wirze w ta prawidziwą.. moze jest gdzies tam ten jedyny, ale mam jeszce czas :lol: .. Juz raz zatopilam sie w pewnych oczach.. ale mysle ze juz sie wydostalam.. bynajmiekj mam taka nadzije, bo widziec ich juz nie chce : :roll:


"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "


Wysłany: 2006-11-28 15:30

[quote:4ce79a8d21="Morgana"]No to tym bardziej powinieneś się wypowiadać, a nie tylko sobie czytać.[/quote:4ce79a8d21]

Wypowiadać? Hmmm... z chęcia... tylko obecnie nie mówiłbym rozumiem czy też rozsądkiem ale tym uczuciem, które mną włada. Fakt, że jest też w nim zdrowe podejscie, logika itp ale głównie...namiętnośc...cisza...spokój...za chwile porywczy wiatr...

Nie me słowa definiujacego wprost to pojęcie. Na nie jedno składaja się inne mniejsze pojęcia. Miłosć jest jak pogoda. Składają sie na nią różne zjawiska jak: deszcz, wiatr, śnieg, grad itp itd. Tak w Miłosci macie gesty, spojrzenie, słowa, zachowanie itp itd. Taka jest moja wizja. Mogłybyście ode mnie spodziewac się, a wymagać ciekawszej, bardziej złożonej wypowiedzi bo sam to czuje o czym tu mowa. Co mam wam powiedziec?


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-28 16:36

No właśnie, dobrze powiedziane Regisie ale jeszcze większa i bardziej zakręconą zabawą byłoby wymienianie właśnie tego czym to uczucie nie jest. Nie sądzisz? Skolei pójsciem na łatwizne jest wymienianie tych wszystkich pięknych epitetów składające sie na pojęci miłosci. Ale te przymiotniki jej nie definiuje...mówią...jaka ona jest ale odpowiadaja na pytanie wiodące "czym tak naprawde miłość jest".


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-28 17:26

A może do zdefiniowania miłosci potrzebne są matematyczne obliczenia? Ponoć udowodniono matematycznie istnienie boga (co dla mnie jest totalną bzdurą) wiec można by i z miłością podjąć podobną próbe :roll:


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2006-11-28 18:34

Ech... Rację masz KostucH (nie o matematyce :P), nie ma odpowiedzi w słowch, jest w sercu... Tak wyraźna, a tak nieuchwytna...


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło