Wysłany: 2006-10-08 15:37 Zmieniony: 2006-10-08 16:00
Właśnie :D Mnie mozecie swatać i tak wam się nie uda i nie chodzi o to ze ja nie będę współpracował bo się nawet dość mocno mogę zaangazować. Ale i tak możecie mieć problem :twisted:
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-08 17:50 Zmieniony: 2006-10-08 18:21
Co to za sprzeciwy, hehehe? Coś / ktoś się komuś nie podoba?? To wynajdę zaraz kogoś innego, hihihi :lol:
Nawet sama bym się wystawiła... ale jutro kochanek przyjedzie i zawłaszczy swoje dobro, więc chyba się nie uda :twisted: a przyznany przez rodzinę kochanek święta istota...
A wydawało mi się, ze mam dobre oko do swatów (1 para małżeńska i kilka wolnych związków nma koncie). Jakiś czas przeszły temu zrobiłabym karierę, jak ta lala:)))
Wysłany: 2006-10-08 17:57
Ja sieę nie sprzeciwiam tyklo nie wiem czy znajdziecie kogoś kto by mnie chciał :P Ale próbujcie moze się jeszcze zdziwię :D
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-08 18:49
A miałabyś cos przeciwko? Bo ja nie :twisted:
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-09 17:59
Ja teraz tez nie znam nikogo w kim bym się mógł zakochać. Dół z powodu jednej osóbki mi przechodzi bo powoli mi przechodzi faza na nią. To chyba było jednak tylko zauroczenie. A przydałby się ktoś kogo bym mógł pokochać nawet bez wzajemności. Kazde uczucie nadaje mojemu zyciu jakiś sens a tak nie mam nic do czego bym mógł dążyć. Zupełna pustka bezsens i totalne zagubienie w swoim własnym stworzonym przez siebie świecie. Nudny już się robię nie? :P
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-09 18:18
Zaprawdę powiadam Ci wiem co kolega nasz pisze od nieodwzajemnionej swej milości :P Sam to parę razy przeżyłem. Wiem że to ból ale ja jakoś nie potrafię bez tego żyć. Jak czuję taką wewnętrzną pustkę jak teraz to mi się odechciewa wszystkiego i jest to gorsze niz wszytsko co do tej pory miałem okazję przeżyć. Moze to zasługa tego ze młody jeszcze jestem i nie zaznałem prawdziwego bólu jaki sprawia taka miłość ale nie zmienia to faktu że na razie czuję się gorzej niż kiedykolwiek wczesniej.
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-09 18:29
Ten ból juz też mam za sobą. I szczerze to czuję się cały czas jakby było tak ze nikt mnie nie chce i nie chciał. A ze mnei nie zechce to też bardzo prawdopodobne. Kiedy wszyscy mi mówią jaki to ejstem tragiczny i żałosny to przestaje wierzyc ze cokolwiek moze mi się udać a potem wszyscy mi jada że w siebbie nie wierzę i jestem załony przez to i kółko się zamyka...
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-09 18:48
Nie przejmuj się w takim razie nimi bo to o nich źle swiadczy a nie o Tobie. Wcale nie jesteś od nikogo gorsza i nawet tak nie myśl :D
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-09 19:52
Zadna barbie nie bedzie leprza od Ciebie :wink: Nie przejmuj sie ja tez nie mam prawidziwych przyjacuł.. własciwie to wogole nie mam .. i nie mam kogos ktoremu na mnie zelzy ale przynajmniej nie jestem sama ...
"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "
Wysłany: 2006-10-10 12:18
Narea, pomyśl sobie, że one nigdy nie będą miały takiej fajnej paczki jak Ty tutaj :twisted: :twisted: :twisted:
Wysłany: 2006-10-10 21:23
Zgadzam się z Tobą w 666% :D Ja w liceum totalnie zmieniłem środowisko i tak naprawdę dopiero zobaczyłem co to znaczy mieć z kimś dobry kontakt i móc nazwać kogoś przyjacielem. A ci z którymi kiedyś się kręciłem zupełnie o mnie zapomnieli chociaż nie przeszkadza mi to bo i tak nie widywaliśmy się poza budą.
"You gotta put your faith in a loud guitar..."
Wysłany: 2006-10-12 14:22
[quote:f55949d3d1="Sullena"]Najlepsze jest to, że możesz znać się z ludźmi od podstawówki i nie czuć się z nimi tak zajebiście jak z tymi, dopiero co poznanymi na studiach. Czasem potrzebna jest taka zupełna wymiana środowiska. I ty stajesz się bogatszy i ludzie dostrzegają, że coś stracili – a jeśli nie, to znaczy, że nie byli warci zachodu. :wink:[/quote:f55949d3d1]
o tak... zmiana środowiska jest dobra... ja np. nie mogłam się doczekać zmiany szkoły. zmiana otoczenia... a wręcz odcinałam się od poprzedniego życia... a teraz...? ehhh... mam nadzieję że się poprawi... bo miało być tak pięknie... a kurwa nie jest :| ehhh
Wysłany: 2006-10-12 14:29
[quote:83bfff19fb="Kim"]
o tak... zmiana środowiska jest dobra... ja np. nie mogłam się doczekać zmiany szkoły. zmiana otoczenia... a wręcz odcinałam się od poprzedniego życia... a teraz...? ehhh... mam nadzieję że się poprawi... bo miało być tak pięknie... a kurwa nie jest :| ehhh[/quote:83bfff19fb]
Ja to robię na tyle czesto że oszaleć można...od lat nie mieszkałem w jednym mieście dłużej niż rok... Zastanawiam się ile razy można jeszcze wszystko zaczynać od początku i ile ludzi i wspomnień z tym związanych zostawić
Wysłany: 2006-10-13 17:46
[quote:f18aa423db="astarot"][quote:f18aa423db="Kim"]
o tak... zmiana środowiska jest dobra... ja np. nie mogłam się doczekać zmiany szkoły. zmiana otoczenia... a wręcz odcinałam się od poprzedniego życia... a teraz...? ehhh... mam nadzieję że się poprawi... bo miało być tak pięknie... a kurwa nie jest :| ehhh[/quote:f18aa423db]
Ja to robię na tyle czesto że oszaleć można...od lat nie mieszkałem w jednym mieście dłużej niż rok... Zastanawiam się ile razy można jeszcze wszystko zaczynać od początku i ile ludzi i wspomnień z tym związanych zostawić [/quote:f18aa423db]
[color=blue:f18aa423db]Wiesz... doskonale Cię rozumiem. Ja do 5 lat mieszkałam we Włocławku, później z matką przeniosłam się do Szczecina... i tak jestem tutaj.
Tak więc miałam - 4 przedszkola i 4 podstawówki... Przeprowadzałam się... <wylicza>...no wiele razy w Szczecinie mieszkałam - na fioletowej, kruczej, u koleżanki mamy ze dwa razy, na ostrowkiej i spółdzielczej... a każda ulica na drugim końcu miasta.... tak więc też tego było naprawdę sporo... Nie licząc całej przeprowadzki z Włocławka do Szczecina. We Włocławku mam całą rodzinę, a tutaj.... ehhh... no szkoda gadać. nikogo.
<tuli Astarota>
Teraz jednak jestem trochę przywiązana do Szczecina, do miejsca w którym teraz mieszkam... Jednak gdzie nie pójdę tam zaraz mi się coś przypomina... Pełno wspomnień... w tym mało dobrych lub wartych wspominania. No cóż. Kiedyś napewno się stąd wyniosę. Jak narazie jest w miarę ok. Lubię tą lokalizację, bo blisko do centrum, blisko do znajomych (niektórych), blisko do kochanego lasu itd.
Sullena - trafny i mądry cytat.
Co do zmiany i wykreowania siebie na nowo... hmm... niby tak. ale przecież najlepiej być sobą! Przecież i tak po wykreowaniu lub udawaniu kogoś kim się nie jest to za jakiś czas męczy na tyle że wręcz potrzebna jest następna przeprowadzka. Moje zmienianie miejsca nie było moją decyzją. Ogólnie uważam że ciągłe uciekanie przed problemami poprzez przeprowadzkę nie są dobrą sprawą. Owszem można zrobić to raz, dwa razy w taki sposób. Tylko że gdy na miejscu znów jest nie tak to znów chce się uciekać i błędne koło powstaje. Trzeba stanąć do walki! Oczywiśćie rozumiem wiele rzeczy, znam wiele problemów, potrafię się wczuć w kogoś innego, wiem co czują inni, tak więc wiem że czasem zmiany się przydają!!![/color:f18aa423db]
Wysłany: 2006-10-13 19:21
[quote:e890795c57="Sullena"]Nie chodzi nawet o podszywanie się pod kogoś lub udawanie kogoś kim się nie jest. Spotkałam się kilka razy z sytuacją, że ludzie potrafią przyjąć nową osobę w swoim środowisku w niewłaściwy sposób. Potrafią zjechać ją z miejsca czy mieć o niej jakieś, z kosmosu ściągnięte zdanie - podczas, gdy nawet raz z nią nie rozmawiali. Kurcze nie zgadzam się z czymś takim.
Odzywają się we mnie wtedy głęboko skrywane myśli. Zastanawiam się czy aż tak powinno zależeć mi na czyimś zdaniu ?
Nie da się być uwielbianym przez wszystkich. To oczewiste.
E tam.. troszku się zacietrzewiłam :twisted: Ale to silniejsze :lol:[/quote:e890795c57]
[color=blue:e890795c57]Doskonale to rozumiem... hmm... bo czegoś takiego doświadczyłam... no w końcu tyle przeprowadzek... W każdym razie byłam wtedy młodsza, to było dość dawno, ale pamiętam jak dziś. Wrzucanie mnie w pokrzywy, bicie, kopanie, gryzienie itd. Broniłam się ale byłam sama. Nie było łatwo. Wyprowadziłam się (wcale nie z własnej woli). Po kilku latach pojechałam tam. Osoby które wcześniej były dla mnie tak podłe i chamskie nagle się mnie bały, były potulne jak baranki, a wręcz oferowały przyjaźń... Byłam w centrum uwagi, oblepiona z wszystkich stron ludźmi. Naprawdę czułam przewagę... Teraz to ja mogłam je poniżyć, pluć im w twarz, bić... nie zrobiłam tego. Nie jestem taka jak oni.
Także potępiam takie zachowanie. Staram się nie oceniać człowieka gdy go nie znam. Nie zwracam nawet uwagi na to że ktoś jest dresem czy coś. Nie obchodzi mnie to. Ważne jest dla mnie to, jak ta osoba się zachowuje. Oczywiście wyznaję zasadę oko za oko. Nie nadstawiam drugiego policzka. Jednak ogólnie jestem przyjaźnie nastawiona... Gdy kogoś nie znam to nie obgaduję go, mogę jedynie wysuwać wnioski, ale mówię wtedy "wydaje mi się", a nie że "ona jest taka....". [/color:e890795c57]
Wysłany: 2006-10-13 22:21
Powiem krotko...
nie wyobrażam sobie życia bez miłości... jest dla mnie czymś najwazniejszym
b
Wysłany: 2006-10-13 23:00
"Ciebie nigdy nigdy nie było i miłości nigdy nigdy nie było"<Sweet Noise>
Nie chcę w to wierzyc chociaż życie coraz bardzej mnie do tego zmusza ...
Wysłany: 2006-10-14 01:08
Strzaliczku uwierz... nie mozesz wszystkiego przekreślać mialas pokręcone zycie i to bardzo... spójrz na moje life... to istna kręcioła...
oni nie byli Ciebie warci... zresztą musze z Toba jeszcze raz poważnie porozmawiać............
Wysłany: 2006-10-14 11:39
[quote:b9f5ef7856="strzalik"]"Ciebie nigdy nigdy nie było i miłości nigdy nigdy nie było"<Sweet Noise>
Nie chcę w to wierzyc chociaż życie coraz bardzej mnie do tego zmusza ...[/quote:b9f5ef7856]
[color=blue:b9f5ef7856]
Ja wiem że miłość była, jest i będzie. Jednak też mam pewne obawy, przykre doświadczenia, ale mimo to mam nadzieję.... Wiem jedno - miłośc boli. Przez nią cierpię, czasem myślę że może lepiej żeby jej nie było... ale w głębi serca czuję inaczej. Dobrze jest kochać kogoś, nawet jeśli wiaże się to z WIELKIM bólem. Choć z drugiej strony... to trudna sprawa i bardzo trudno mi o tym pisać i to w ogóle wytłumaczyć. Czy warto kochać bez wzajemności? A raczej... nie bez wzjamności, a z baaardzo małą szansę na związek z kochaną osobą? No ale jednak nadal, mimo tego wszystkiego co przeżyłam uważam, że skoro jest choć malutka, maluteńka, minimalna szansa że się uda, to jest warto... [/color:b9f5ef7856]
Wysłany: 2006-10-15 11:38
ahhh.. milosc boli i to bardzo .. A co by bylo leprze zzeby kogos kochac i bardzo z tego powodu cierpiec czy to zeby wogole nie kochac ?? ostatnio przekonalam sie ze to 2 ale mam nadzieje ze to kiedys sie zmieni ..
"Nie ma nieba, wielkiej jasności, i piekła w którym smażą sie grzesznicy. Tu i teraz jest nasz dzień panowania. Tu i teraz jest dzień naszej radości. Tu i teraz jest nasza okazja. "