Jak daleko można posunąć się w poszukiwaniu muzycznej ekstremy? Jak głęboko można sięgnąć starając się dotrzeć do źródła wszelkiej zarazy i epicentrum prymitywizmu? Jak bardzo można oddalić się od wszystkiego co ma jakąkolwiek rację bytu, jakikolwiek zalążek świadomej żywotności? Żeby zgłębić niezbadane pokłady nieludzkiego zgiełku i katastroficznej dysharmonii proponuję zacząć od „II”, czyli drugiej płyty Xarzebaal.
Człowiek natychmiast znajduje się w klaustrofobicznej kapsule paranoicznego lęku i nieskoordynowanego, wymykającego się wszelkim kanonom, hałasu. Wyziewy Xarzebaal to muzyczny powrót do epoki kamienia łupanego, w najbardziej odrażającej postaci. Właściwie ciężko to nazwać muzyką i słuchając tego można mieć poważne wątpliwości czy jej autorzy w ogóle mają pojęcie o grze na instrumentach. Gdyby nie to, że panowie pochodzą z Dagorath to sam bym się nad tym zastanawiał. Jeżeli zaś chcielibyśmy to jakoś sklasyfikować to tylko pod szyldem raw black metalu.
Kakofonia bezlitosnego hałasu składa się z rzężącej nisko gitary, kartonowej do bólu perkusji i nieokreślonego porykiwania czy też skrzeczącego charczenia. Z pewnych fragmentów, szczególnie tych kończących dwa numery, można się zorientować, że charczenie to odbywa się w języku polskim. Wszystko szumi, trzeszczy i razi niespójnością. Nie trzeba chyba dodawać, że próżno by było doszukiwać się choćby zalążków jakiejś melodii, a wszelkie przejawy normalności i tak zostałyby momentalnie zatłuczone niczym tłuczkami do mięsa. Do tego czasem pojawia się klawisz, który nie tylko w żaden sposób nie łagodzi sytuacji, a wręcz przeciwnie, tylko ją pogarsza, więc ogólnie rzecz biorąc jest totalnie przejebane.
Bezeceństwo Xarzebaal podzielone jest na siedem odcinków, które jednak wynikają tylko z wyświetlacza na odtwarzaczu, bo okładka w żaden sposób nie wspomina o jakimś podziale na numery. Nic nie ma tytułu, tak samo jak i sama płyta. Zło jest pierwotne i bezimienne, a jego nikczemność nie potrzebuje określenia. Trwa poniżej pół godziny i dobrze, bo na dłuższą metę ten blaszany radykalizm byłby nie do zniesienia. I tak zastanawiam się jak do tego podejść i jak to ocenić. Z jednej strony zamierzony efekt wyszedł doskonale. „II” jest naprawdę jedną z najbardziej ekstremistycznych płyt jakie znam. Z drugiej strony, mimo paru ubarwiających wrzutów, jest dość monotonna. Postawię więc ocenę neutralną „dobry”, a opinię o zderzeniu ze ścianą pozostawię do rozpatrzenia każdemu kto się odważy we własnym zakresie. Tylko uwaga. Muzyczne samobójstwo do przeżycia na własną odpowiedzialność.
Tracklista:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
Wydawca: Under The Sign Of Garazel Productions (2019)
Ocena szkolna: 4