Krótka, mdła refleksja nad magią zapadającego zmroku, której tak mi ostatnio brakuje.
O waleczne Słońce,
Słodkie w swej słabości,
Składam tobie hołd,
A w swej bezczelności,
Odprowadzam cię wzrokiem,
Kiedy nikniesz w bramie,
Królestwa nocy.
Krew rozlana po całym niebie,
Wsiąka leniwie w głębię ciemności,
Purpurę, granat i czerń.
Roztańczone ogniki,
Szkarłatne mary,
Ustępują miejsca gwiazdom i koszmarom,
Wypełzają leniwie poczwary mroku,
Ani ludzie, ani myśli, ani zwierzęta.
Strach. Odliczają dusze ziarenka,
W srebrzystej klepsydrze,
Czekają:
Byle do świtu.