i schody budujesz
do ciemności
zalewając świat
falą rozpaczy
topisz we mnie sumienie
Do ciebie posyłam
kwiat natchnienia
słodką woń tęsknoty
abyś policzyła suche płatki
do końca moich mąk
Niezmożona kochanko
wygnanego władcy
ty w całym swoim okrucieństwie
ślesz mi nadzieję
upragnionej wolności
Ciało pochłoną
zastępy larw
ziemia mroźna otuli
na twoje chłodne życzenie
urodę co dopiero rozkwita
w gnijące błoto przemienisz
lecz to wszystko bez wartości
w zamian za wybawienie