Czuł do tej Elfickiej niewiasty sympatię i wydawało się, że nic więcej... Jednak namiętność jej oczu, która pozbawiała mocy najodporniejszych mężów rasy Aniołów, nie mogła nie wywrzeć wrażenia na zwykłym śmiertelniku. Elfia magia emanowała z każdego jej ruchu. Delikatny dotyk dłoni, niczym runiczne zaklęcie, powodował wzrost pragnienia. Łaknął spijać energię wibrującą z jej smukłego ciała.
Przyciągała go, bo czuł, że łączy ich coś więcej niż tylko kilka wspólnie spędzonych chwil. Wiele razy dawała mu dowód na wspólne pojmowanie świata. Tego zrozumienia dusz pragnął najbardziej. Fascynował ich ten sam rodzaj magii – magia uczuć, magia namiętności, magia emocji spełnionych i niespełnionych. Ona - Elf, poetka i Pani Zmysłów, a on – śmiertelnik, który otarł się o magię aniołów. Ona mu tę magię przypominała – Valkyria ze Wzgórz Purpurowych.
Kroki popełnione w przeszłości ograniczały wybory, na które mógł sobie pozwolić. Jego tęsknota docierała do niej runami pisanymi przez niebo. Wiedziała czyje są to słowa. Znała niebo i znała jego energię w runach zawartą. Dała mu wyrozumiałość i czas. On ten czas odliczał szarpiąc swą duszę nieuczciwą codziennością. Mógł nie widzieć jej przez kolejne wschody i zachody słońca, lecz była pierwszym obrazem, który odwiedzał go po zamknięciu oczu.
Frey próbował uwolnić się od tego i innych obrazów pięknej Elfki, poświęcając się pracy. Jako konwojent kurierski nie mógł narzekać na brak roboty. Jego miecz częściej był w dłoni niż w pochwie. Nieuporządkowane struktury władzy spowodowały powstawanie licznych grup bandyckich, dla których przesyłki kurierskie od zawsze były łakomym kąskiem. Jednak sprawna ręka Freya, wzmocniona dobrej jakości orężem, rozdawała do tej pory bandytom jedynie śmierć. Śmierć zadawaną tym okrutniej im więcej niewyzwolonych pragnień tłamsiło jego serce. Próbując nie myśleć o Valkyrii srogo rozprawiał się z przeciwnikiem.
Jednak sny nie pozwalały mu zapomnieć.
Chyba nie do końca chciał się do tego przyznać przed sobą samym, ale czuł, że sny nie dadzą mu spokoju do póki nie nastąpi spełnienie. Spełnienie, na które czekają Aniołowie, bowiem wytworzona z niego energia leczy rany świata.
Póki co zarzucił miecz na plecy, stanął nad urwiskiem i zamknął oczy. Uśmiechnął się...
Przyciągała go, bo czuł, że łączy ich coś więcej niż tylko kilka wspólnie spędzonych chwil. Wiele razy dawała mu dowód na wspólne pojmowanie świata. Tego zrozumienia dusz pragnął najbardziej. Fascynował ich ten sam rodzaj magii – magia uczuć, magia namiętności, magia emocji spełnionych i niespełnionych. Ona - Elf, poetka i Pani Zmysłów, a on – śmiertelnik, który otarł się o magię aniołów. Ona mu tę magię przypominała – Valkyria ze Wzgórz Purpurowych.
Kroki popełnione w przeszłości ograniczały wybory, na które mógł sobie pozwolić. Jego tęsknota docierała do niej runami pisanymi przez niebo. Wiedziała czyje są to słowa. Znała niebo i znała jego energię w runach zawartą. Dała mu wyrozumiałość i czas. On ten czas odliczał szarpiąc swą duszę nieuczciwą codziennością. Mógł nie widzieć jej przez kolejne wschody i zachody słońca, lecz była pierwszym obrazem, który odwiedzał go po zamknięciu oczu.
Frey próbował uwolnić się od tego i innych obrazów pięknej Elfki, poświęcając się pracy. Jako konwojent kurierski nie mógł narzekać na brak roboty. Jego miecz częściej był w dłoni niż w pochwie. Nieuporządkowane struktury władzy spowodowały powstawanie licznych grup bandyckich, dla których przesyłki kurierskie od zawsze były łakomym kąskiem. Jednak sprawna ręka Freya, wzmocniona dobrej jakości orężem, rozdawała do tej pory bandytom jedynie śmierć. Śmierć zadawaną tym okrutniej im więcej niewyzwolonych pragnień tłamsiło jego serce. Próbując nie myśleć o Valkyrii srogo rozprawiał się z przeciwnikiem.
Jednak sny nie pozwalały mu zapomnieć.
Chyba nie do końca chciał się do tego przyznać przed sobą samym, ale czuł, że sny nie dadzą mu spokoju do póki nie nastąpi spełnienie. Spełnienie, na które czekają Aniołowie, bowiem wytworzona z niego energia leczy rany świata.
Póki co zarzucił miecz na plecy, stanął nad urwiskiem i zamknął oczy. Uśmiechnął się...