Wydana w 2007 roku „Shadows Of The Sun” to jest dziewiąta płyta Ulver, chociaż niektóre źródła podają, że siódma w związku z tym, że dwie z nich były ścieżkami dźwiękowymi do filmów. Zespół, który w początkowej fazie swojej działalności zaskakiwał albumami z różnych dziedzin muzyki, od pewnego czasu ustabilizował się w ambientowych klimatach. Album kolejny raz nagrany jest w tym samym składzie z udziałem wielu, występujących gościnnie, instrumentalistów. Nie po raz pierwszy z Ulver współpracuje, znany również z Arcturus, kwartet smyczkowy z Oslo, na trąbce gra Mathias Eick, którego również można już było usłyszeć w Arcturus, a także w The Gathering, gitarę obsługuje Espen Jørgensen, a Pamela Kurstin dziwoląg zwany thereminem. W sferze komputerowej swój udział miał też Christian Fennesz. Pierwsze co rzuca się w oczy to fantastyczna okładka, idealnie pasująca do tytułu płyty i w ogóle całej zawartości.
„Shadows Of The Sun” to bardzo delikatna muzyka. Tak subtelna, że trzeba być cały czas skupionym, żeby nic nie uronić. Te dźwięki trzeba czytać jak książkę. Nie wpadają same do głowy tylko trzeba je wyłapywać. Wszelkie wtrącenia na trąbce, gitarze akustycznej czy instrumentach smyczkowych są takie oddalone. Jest to wyciszone i spokojne. I właśnie gdzieś tam, w tej przestrzeni, dopiero można odnaleźć wszystko to za co fani kochają Ulver. Emocjonujące, kojące pasaże oparte głównie na pianinie i syntezatorach. To fascynujące, że te wszystkie pojedyncze odgłosy, razem układają się w kalejdoskop wrażeń i płyną tworząc wykwintną muzykę. Czasem błogi nastrój zostaje zakłócony jakimś niezidentyfikowanym szumem czy trzeszczeniem, czasem atmosfera gęstnieje i robi się głośniej i bardziej podniośle, ale bez przesady, napięcie wzrasta umiarkowanie i nie przekracza pewnej bariery. Cała płyta jest bardzo łagodna.
Tak samo łagodny jest też wokal, który występuje we wszystkich kompozycjach. Każdy utwór ma swój krótki, ale wprowadzający w tajemniczy lub nostalgiczny nastrój, tekst. Kristoffer śpiewa bardzo delikatnie dopasowując się do muzyki, ale co ważne moduluje głos, zmienia tonacje, incydentalnie nawet trochę potężnieje choć, zgodnie z konwencją, tylko trochę.
Nowością w Ulver jest cover. „Solitude” zespołu Black Sabbath został wpasowany do klimatu i zaprezentowany w mocno zmienionej wersji. Mimo to wyróżnia się na płycie jako jedyna bardziej zwarta piosenka. Bardzo ciekawa propozycja.
Jest jeszcze jedna kwestia, za którą chciałbym pochwalić tą płytę. Mianowicie za to, że nie jest zbyt długa. Wydawnictwa ambientowe często ciągną się w nieskończoność i nawet te bardziej wartościowe całościowo potrafią zanudzić słuchacza. Ulver natomiast wie jak dawkować emocje i prezentuje czterdzieści minut muzyki. Tak spokojna, tak cicha i mało intensywna sztuka, mimo swojej indywidualistycznej ekspresji, w końcu musi budzić znużenie. Tutaj to po prostu nie grozi. Doskonały album.
Tracklista:
1. Eos
2. All the Love
3. Like Music
4. Vigil
5. Shadows of the Sun
6. Let the Children Go
7. Solitude
8. Funebre
9. What Happened?
Wydawca: Jester Records (2007)
Ocena szkolna: 5