Przez pierwsze lata istnienia Thy Serpent był solowym projektem Sami Tenetza. Wprawdzie próbował nawiązać współpracę z innymi muzykami, ale były to kontakty tak zmienne i ulotne, że postanowił tworzyć muzykę samodzielnie. Tak nagrał dwa dema, a że okazały się one na tyle dobre, że zdołał zyskać renomę i zainteresowała się nim Spinefarm Records, to udało mu się skompletować skład, aby nagrać album, samemu pozostając przy grze na gitarze. Płyta „Forest Of Witchery” ukazała się w 1996 roku nakładem tej właśnie wytwórni, zaś o polskiego słuchacza zadbał Morbid Noizz Productions, wydając materiał na kasecie.
Muzyka Thy Serpent jest bardzo uduchowionym i natchnionym tym lasem z okładki black metalem. Tempa utrzymuje zazwyczaj średnie, nie jest też przesadnie agresywny, ale za to mocno zamglony klawiszami i rozjeżdżającymi się riffami. W ten sposób roztacza taką aurę czy też poświatę, właśnie dokładnie tak jak to widać na okładce. To tam, w głębi ciemnego i wilgotnego lasu dzieją się te wszystkie pajęcze melodie, iglaste symfonie i pachnące poszyciem pasaże. Thy Serpent prowadzi przez ten las, nieraz przyspieszając, nieraz lawirując i mimo, że utwory są długie to wcale nie nużące. Muzyka świetnie pozwala się ponieść i kroczyć lekko i miarowo pośród drzew. Chociaż jest to black metal to ten spacer wydaje się lekki, przyjemny i zespolony z naturą. Nawet wokale są takie zdarte, przytłumione i wręcz można powiedzieć, że deklamujące, choć tego blackowego skrzeku, w przekroju całego albumu, również wcale nie brakuje. Nie jest on jednak jakiś rażący, tylko dobrze stapiający się i zespolony z muzyką. Wszystko tu jest spójne, kontemplujące przyrodę i płynie niczym spokojny strumień wraz z jej naturalnym biegiem.
Więcej ożywienia wnosi „Of Darkness And Light”. Numer znacznie szybszy gitarowo, bystrzejszy i z mocniejszą perkusją. Wokal od razu też robi się bardziej skrzekliwy, pojawiają się nawet niskie, wycofane growlingi i w ogóle jest to taki hicior z tej płyty, mocno się wyróżniający, choć, wraz z biegiem utworu, powraca w nim trochę tego wyważonego grania. Wszystko jednak jest melodyjne i chwytliwe, a zespół pokazał, że potrafi też przycisnąć i wykrzesać skoczniejsze dźwięki.
Zupełnie inny jest za to ostatni „Wine From Tears”. Wprawdzie duch pozostaje ten sam, ale wyraża się za pomocą syntezatorów, co klimatem i wykonaniem bardzo przypomina mortiisowe początki. Można by rzec, że jest to takie outro, jednak utwór ten trwa niemalże dziewięć minut, ma w sobie kilka odsłon, a motywy w nim się zmieniają. Uważam, że jest udanym zakończeniem.
Udanym zakończeniem, bardzo udanej płyty. „Forest Of Witchery” to tchnienie świeżości, podróż w nieznane, pozycja hipnotyzująca, przyjemna w odbiorze i zdatna do zadumy.
Tracklista:
1. Flowers Of Witchery Bloom
2. Of Darkness And Light
3. A Traveller Of Unknown Plains
4. Only Dust Moves
5. Like A Funereal Veil Of Melancholy
6. Wine From Tears
Wydawca: Spinefarm Records (1996)
Ocena szkolna: 5