Dziwne czasem myśli przychodzą do głowy człowiekowi zmuszonemu do pozostania bezczynnie w domu. Rozmyślenia nad nadzieją i ciekawością, nad sensem życia, nad niepewnością. Nad dniem następnym i następnym. Nad przyszłością i teraźniejszością.
Padłam niestety ofiarą ataku nikczemnych zarazków i jestem zmuszona do pozostania w pozycji leżącej otulona tysiącami kołder i kocy przez następne pare dni. Dziękuję Bogu za udogodnienie jakim jest laptop, bowiem nie mam pojęcia co robiłabym w tej chwili gdyby nie on. Skończyłam przed chwilą czytać ostatnią z książek jakie udało mi się wypożyczyć z biblioteki, a mianowicie "Księgę Cmentarną" Neila Gaimana. Książka może nie zachwyca, ale czyta się ją bardzo fajnie.W słuchawkach słychać utwór "La Clameur du Silence" zespołu Dark Sanctuary, a ja patrzę za okno i widzę świat przysypany śniegiem. Świat, który wydaje się przerażająco pusty i bezbarwny.
Takie odczucia skłaniają mnie znowu do refleksjii nad wieloma sprawami w moim życiu, nad niepewnością, którą czuję zaczynając kolejny nowy dzień.
Co przyniesie mi jutro, jaki będzie kolejny dzień, jakie będą moje zachowania, jakie będą ich przyczyny i skutki, jak odbije się ten dzień na mojej przyszłości?
Czasem bardzo chciałabym znać odpowiedzi na te pytania, ale po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że gdybym wiedziała wszystko z góry, jaki sens miałoby życie? Bez elementu oczekiwania i nadziei? Gdyby wiedzieć wszystko wcześniej niewarto byłoby oczekiwać dnia następnego, a więc i niewarto byłoby dalej żyć...