Rok po tym jak, w leżącej za górami Szwajcarii, niejaki Samael ukazał światu swoje pierwsze pełnometrażowe dzieło „Worship Him”, trzech, niezapatrzonych bynajmniej w swojego wielkiego rodaka, wyrostków z Wadowic, oddało cześć temu zjawisku nagrywając, wprawdzie własne, ale zupełnie odwzorowane na wielkim pierwowzorze, demo. Zespół przyjął nazwę Taranis, a ich „Obscurity” zostało wydane na kasecie przez Baron Records z kolorowym zdjęciem, tekstami i porządną okładką. Zastrzegam jednak, że piszę o reedycji z 1994 roku. Nie zmienia to faktu, że biorąc pod uwagę, iż osiem utworów zajmuje ponad czterdzieści minut, nie wahałbym się potraktować tego jako pełny album.
Sami autorzy nie pozostawiają wątpliwości skąd czerpali inspiracje przesyłając extra morbid thanxy dla członków Samaela oraz zamieszczając na koniec cover „Into The Pentagram”. Poza tym z „Worship Him” kojarzy się dosłownie wszystko, poczynając od koncepcji okładki, wszechobecnej czarności, tematyki tekstów i oczywiście samej muzyki.
Samael nie jest jedynym odniesieniem jakie znajdziemy na „Obscurity”. Teksty w większości są mistyczne i tajemnicze, ale jeden traktuje o Elżbiecie Bathory, okrutnej siostrzenicy naszego króla Stefana. Jest też dedykacja dla Tadeusza Micińskiego, pisarza Młodej Polski, odkrywającego wiele, także związanych z czarną magią i satanizmem, tajemnic ludzkiej natury.
Bardzo mroczny, brudny, ociężały i powolny black/doom metal budzi we mnie mieszane uczucia. Specjalnie napisałem black/doom, żeby odróżnić tą muzykę od black metalu, który niedługo później dotarł z północy. To jest jeszcze wcześniejsze stadium czarnej sztuki, pozbawione nienawistnej wściekłości i makijażu, stawiające natomiast na ponury klimat i grobową atmosferę. Zaznaczyłem te mieszane uczucia, ponieważ pomimo niewątpliwie udanego odtworzenia koncepcji czarnego, muzycznego misterium, jest to bardzo prosta, wręcz banalna muzyka, która ciągnie się mozolnie i jak dla mnie jest dość męcząca. Owszem, jest tu trochę lepszych momentów i szczególnie druga strona, moim zdaniem, jest lepsza od pierwszej, ale ogólnie zawsze uważałem „Obscurity” za słaby materiał. Taranis niczym nie zaskakuje, nie potrafi sklecić porywających riffów, ani partii wokalnych, tylko brnie topornie i ślamazarnie przez swoje ociemniałe, podziemne królestwo. Gitary rzężą, basik popierduje, perkusja pyka, wokal skrzeczy i tak cały czas. Z drugiej strony nie chciałbym zbyt mocno krytykować, bo nie ma tu jakiejś większej lipy. Takie było założenie i pewnie są tacy, którym ono odpowiada. Jak dla mnie jednak jest to po prostu przeciętna pozycja.
Tracklista:
1. The Dark Warrior’s
2. Fire Apsorbe The Earth
3. ...Of Misery
4. The Thundering
5. Elizabeth
6. Doom For Death
7. The Primeval God
8. Into The Pentagram (Samael cover)
Wydawca: Baron Music (1992)
Ocena szkolna: 3