
Jeśli chodzi o poziom instrumentalny, do jest on naprawdę dobry. Co prawda srodze ubolewam, że nie usłyszałem na "Toxicity" ani jednej solówki, to jednak do stylu gry Malakiana nie mam zarzutów - gra naprawdę dobre, mocne i zapadające w pamięć riffy, nie szaleje z ozdobnikami, przez co muzyka SOAD wydaje się być przemyślana. Choć sekcja rytmiczna niczym szczególnym sie nie wyróżnia to trzeba przyznać, że przy takich zmianach tempa wszystko pracuje tu jak w szwajcarskim zegarku.
Oddzielną kwestią jest poziom samych kompozycji - choć wyróżniłbym zaledwie trzy utwory ("Prison Song", "Chop Suey!" oraz "Aerials"), to w gruncie rzeczy cały album prezentujebardzo wysoki poziom, bez jakichkolwiek dołków. Po tych 14 utworach słychać, że ten kwartet potrafi tworzyć muzykę mądrą, różnorodną, melodyjną, skoczną, która powinna trafiać zarówno do fanów bardziej komercyjnego grania, jak i dla tych, którzy lubią jak coś się w muzyce dzieje.
"Toxicity" to bez wątpienia jedne z najważniejszych albumów tej dekady, a co najważniejsze - album bardzo dobry. Jest to muzyka, która powinna się spodobać zarówno fanom SlipKnoT, Chimaira, Lamb Of God czy Mudvayne, jak i zwolennikom twórczości Faith No More, The Mars Volta czy nawet Mr. Bungle. SOAD tym wydawnictwem postawił sobie poprzeczkę na tyle wysoko, że do tej pory nie potrafi jej przeskoczyć.
Wydawca: American Recordings (2001)
sathriel : System ponownie zebral sie do kupy i w przyszlym roku rusza w trase. A w mi...
jedras666 : A ja nie wiem co mi się w głowie popierdoliło, że przez jakiś czas p...
Beta666 : dla mnie obaj sa swietni i nie potrafie wybrac