Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

System Of A Down - Toxicity

System Of A Down, Toxicity, alternative metal, nu-metal, post-coreArmenia to muzyczna egzotyka i pewnym zaskoczeniem jest, że zespół z tego kraju jest jednym z najważniejszych i najbardziej rozpoznawanych zespołów obecnej sceny metalowej. System Of A Down, bo o nim mowa, na początku tej dekady wydał album, którym podbił serca fanów i krytyki, którym w zasadzie wdarł się do pierwszej ligi ciężkiego grania. Spora grupa mediów podpinała błędnie styl zespołu, pod modny wówczas nu-metal. SOAD poszło jednak ze swoimi pomysłami dużo dalej.
"Toxicity" z jednej strony zawiera wiele elementów charakterystycznych dla nowoczesnego, komercyjnego, amerykańskiego post-core'owego grania, ale z drugiej zawiera całą masę elementów, które są pewnym novum. Ormiane przygotowali tutaj 14 naprawdę zwariowanych utworów. Pod pozorną przykrywką schematu "gramy ciężko, drzemy ryje - ładnie śpiewamy - gramy ciężko, drzemy ryje", kryje się zestaw naprawdę dobrych i oryginalnych pomysłów. Formacja odważnie zmienia tempo nie popadając jednocześnie w progresywność. Mamy tu całą masę nieprzewidzianych zwrótów akcji - zarówno tempa jak i stylistycznych. Owszem, mamy tutaj pewne motywy charakterystyczne dla nu-metalu i w ogóle do melodeklamowania, ale generalnie mocny wokal i patetyczny styl śpiewu Tankiana nadają tym dźwiękom nieco "żydowskiego" klimatu. Osoba wokalisty bezdyskusyjnie jest jednym z mocniejszych punktów tego krążka - choć nie jest to typ głosu, który można polubić od razu, to jest on charakterystyczny i bardzo urozmaicony. Tankien ma świetną dykcję i nawet momenty, gdy w jego wokalizy wkrada się niechlujstwo, to sprawia ono wrażenie kontrolowanego.

Jeśli chodzi o poziom instrumentalny, do jest on naprawdę dobry. Co prawda srodze ubolewam, że nie usłyszałem na "Toxicity" ani jednej solówki, to jednak do stylu gry Malakiana nie mam zarzutów - gra naprawdę dobre, mocne i zapadające w pamięć riffy, nie szaleje z ozdobnikami, przez co muzyka SOAD wydaje się być przemyślana. Choć sekcja rytmiczna niczym szczególnym sie nie wyróżnia to trzeba przyznać, że przy takich zmianach tempa wszystko pracuje tu jak w szwajcarskim zegarku.

Oddzielną kwestią jest poziom samych kompozycji - choć wyróżniłbym zaledwie trzy utwory ("Prison Song", "Chop Suey!" oraz "Aerials"), to w gruncie rzeczy cały album prezentujebardzo wysoki poziom, bez jakichkolwiek dołków. Po tych 14 utworach słychać, że ten kwartet potrafi tworzyć muzykę mądrą, różnorodną, melodyjną, skoczną, która powinna trafiać zarówno do fanów bardziej komercyjnego grania, jak i dla tych, którzy lubią jak coś się w muzyce dzieje.

"Toxicity" to bez wątpienia jedne z najważniejszych albumów tej dekady, a co najważniejsze - album bardzo dobry. Jest to muzyka, która powinna się spodobać zarówno fanom SlipKnoT, Chimaira, Lamb Of God czy Mudvayne, jak i zwolennikom twórczości Faith No More, The Mars Volta czy nawet Mr. Bungle. SOAD tym wydawnictwem postawił sobie poprzeczkę na tyle wysoko, że do tej pory nie potrafi jej przeskoczyć.

Wydawca: American Recordings (2001)
Komentarze
sathriel : System ponownie zebral sie do kupy i w przyszlym roku rusza w trase. A w mi...
jedras666 : A ja nie wiem co mi się w głowie popierdoliło, że przez jakiś czas p...
Beta666 : dla mnie obaj sa swietni i nie potrafie wybrac
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły