Niespokojnie wiercąc się jakby w klatce koszmaru zamknięci.
Rzucając się we wszystkich kierunkach i porywając kogokolwiek
Kto na tango wasze natkną się erotycznym szałem ogarnięci.
Zazdroszczę wam to uczucie, kiedyście tak sami sobą porwani.
Kiedy nastroszone uszy ciekawsko podniecone spać nie mogą,
Zaś napalony światłem słońca księżyc w kosmicznej otchłani,
Nabrzmiałym wściekle podgląda jak odgrywacie swą rolę błogą.
Wyobrażam sobie jak i mną sukub jaki tak rządzi,
Za snu kurtyną sprytnie się z moim ciałem rozprawiając.
Nie marnując ani gram czasu, penetrując zmysły błądzi
Póki sił któreś z nas pierwsze nie straci, od rozumu odchodząc.
A gdy kres szaleństwa miłosnego procederu nastanie,
Wszyscy popadną w lepki sen niczym liść na wilgotnej ziemi.
I rozkosz z ciałem, z trudem i żalem sprytnie się rozstanie,
Niczym pająk cicho czekając za szafą, na pożądania muchę w sieni.
KostucH