tak próżno szukając swej drogi pośród śniegów
tak ślepo błądząc we mgle
staramy się odnaleźć swą nić szczęścia
chciałam dać szept gwiazd spełnionych
deszczem łez niezrozumienia
krzykiem niebytu i skowronka zawodzeniem
ściany ze szkła ciągle obecne
zmatowiały
ciszą wiodę swój taniec
i nikt sądził mnie nie będzie
za me myśli
rozwiane radości rozbite na krzyżu zapomnienia
konają w wieczornej agonii pragnień
czuję pusta w środku i tak samotna
nikt nie wie o moim strachu
strachu przed zimnem i samotnością
jest tak zimno...
szczerością maluję swój portret
dusze dawnych dni
wskażcie mi właściwą drogę
pokierujcie mą dłoń do
rękojści sztyletu przeznaczonego
moim żyłom