Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

Sen.

Miałam dziś dziwny sen. Tak strasznie dziwny... A jednocześnie tak wspaniały i niesamowity. Śniło mi się to już drugi raz... A może trzeci. Wracałam z bratem od babci piechotą główną drogą... Która zawsze jest bardzo uczęszczana przez tiry i inne auta. Skręciliśmy więc w polną dróżkę, żeby skrócić sobie drogę i nie iść nocą, po tej trasie. 


Nagle znaleźliśmy się w lesie. Panowała ciemność. Zieleń pachniała świeżo. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że zapomniałam już, że tu jest tak ciemno. Ten sen mimo wszystko jest tak strasznie intrygujący i niesamowity. Lubię wracać myślami do moich snów. I w snach również potrafię nieświadomie wrócić do poprzednich snów. Gdy pytałam mamy, czy ma czasem tak, że jej się śni coś kilka razy... To samo miejsce... Ale jednak wie, że już tam była. Kiedyś w śnie? Może na prawdę? Ale jej się śnią jedynie pojedyncze sny. Więc dalej... Było rozdroże. Wybraliśmy dróżkę pod górkę. W tej chwili staliśmy wśród labiryntu. Z jednej strony korytarz z żywopłotu obrośnięty bluszczem z drugiej strony to samo, za chwilę z obu stron zakręty. W dół dróżka którą tu przyszliśmy. Skręciliśmy w lewo. Szliśmy dalej. Potem nagle już byłam sama. Ale nawet nie wiem jak to się stało. Nie zauważyłam wtedy tego. A może jednak mój brat nadal ze mną szedł? Nie wiem. Korytarze z żywopłotu stopniowo przeszły na korytarze jakiegoś drogo wyposażonego pałacu... Może to był zamek. Ściany były kremowo-bordowe. Żyrandole stylizowane na świece... Spacerowałam tak... dłuższą chwilę. Minęłam jakąś okropną, strasznie chudą kobietę z jasnymi krótkimi włosami i obrzydliwymi oczami... Jakieś takie nie naturalnie wyłupiaste... Dziwne. Ruszyłam dalej. Spotkałam jakiegoś mężczyznę, który też odpychał swoim wyglądem. Wcześniej już mi mignął, ale wtedy od niego uciekłam. Przedstawił mi jakąś wysoką dziewczynę, aż za sympatycznie wyglądającą. Powiedziała, że ma na imię Sabina i że teraz będzie moją najlepszą przyjaciółką. Oni znikli i ruszyłam dalej... Trafiłam do jakiegoś pokoju.  W pokoju było czysto i schludnie. Stał tam: komputer, kanapa, fotele, stolik z jakimiś słodkościami. Spotkałam tam kogoś. Sama nie wiem kogo i powiedział coś w stylu, że to żarty... Z tym całym pałacem... i tymi obrzydliwymi ludźmi. 

Sen był strasznie dziwny, ale ten labirynt z żywopłotu był niesamowity. Te śliczne kolory skąpane w mroku. Na końcach nikłe światełka przebijające się przez gałązki. Chciałabym tam znów wrócić. Już bez tych nowocześniejszych rzeczy i ludzi. Znów ujrzeć ten śliczny żywy labirynt.


Lubię moje sny. Wtedy wszystko nabiera zupełnie innych kształtów i kolorów. Wszystko jest zawsze takie ciemne... zielono-szare ... takie śliczne, niesamowite. Gdy śni mi się coś takiego rano czuję się wypoczęta i zdrowsza. Ale też szczęśliwa. 

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły