Żyję marzeniami,
Równie pięknymi, co nierealnymi.
Lecz każdego dnia przychodzi czas,
Gdy trzeba wrócić do rzeczywistości,
Rozszarpującej moją duszę i umysł,
Na miliony bezbarwnych elementów,
Które nie mogą odnaleźć sensu,
W tym upiornie realnym świecie.
Udając, że żyje,
Ciągnę ze sobą dzień za dniem,
A po każdym z tych dni,
Zasypiam z nadzieją,
Że następnego ranka,
Już nie wrócę do tego,
Ponurego i smutnego świata,
W którym wszystko traci sens.