Ustabilizowany składowo Overkill szedł cios za ciosem lansując ten swój brudno-melodyjny styl. Ja bardzo lubię ten okres ich twórczości, w który dobrze wpisuje się płyta „Necroshine”. I choć nie jest to może ich szczytowe osiągnięcie, to dostarcza muzyki miłej w odbiorze z emocjonującymi przebłyskami. Z pewnością jest wiec na czym ucho zawiesić.
Jak się tak zastanowić to utwory są dość proste. Overkill jest oszczędny w zawoalowany instrumentalizm, stawiając tym razem raczej na nieskomplikowaną melodykę i oczywiście płynne wokalizy. Pozostał jednak ciężar, który jest gęsty brzmieniem i walącym z grubej rury basem. Czasem przybiera on wręcz nieco doomowe klimaty jak w „80 Cycles”, choć rockowy, śpiewny początek tego utworu zupełnie tego nie zapowiada. Mocy nie brakuje w „Forked Tongue Kiss”, gdzie Blitza wspomagają growlujące dodatki oraz w „I Am Fear” z popisowymi, basowymi wstawkami. W większości jednak jest na ostro jak w pierwszych trzech kawałkach, lecz największym przebojem jest tu „Black Line”. Numer wręcz banalny, ale w paru dźwięcznych wersach udało się wybić go na najbardziej chwytliwą pozycję na płycie: „We all walk in a long black line. We all walk in time…”
Mimo wszystko jest tu i trochę szarości. Tak jak już wspomniałem, płyta nie wyróżnia się gitarowo, a czasem można odnieść wrażenie, że jest porządnie, ale bez fajerwerków. Nie umniejsza to jednak plusów, których jest zdecydowanie więcej. Overkill nie wyszedł ze swej roli, jaką prezentował już wcześniej i nagrał kolejny dobry album w swojej bogatej dyskografii.
Tracklista:
01. Necroshine
02. My December
03. Let Us Prey
04. 80 Cycles
05. Revelation
06. Stone Cold Jesus
07. Forked Tongue Kiss
08. I Am Fear
09. Black Line
10. Dead Man
Wydawca: Steamhammer (1999)
Ocena szkolna: 5-