"Uni aux Cîmes" jest jedną z wielu płyt, które nabyłem nie zapoznawszy się wcześniej z muzyką danego wykonawcy. Dotarło do mnie kilka dobrych opinii o Orakle i przy nadarzającej się okazji nabyłem CD. Swoje na półce odleżało, ale jak już wpełzło do odtwarzacza to zatrzymało się w nim na dłużej.
W znacznej mierze jest to sprawka podstępnego sentymentu, który od czasu do czasu każe przypominać sobie najlepsze płyty Arcturusa, na których oprócz samej muzyki czarował także wokalista. To właśnie wokal Achernar, momentami nieodparcie przywodzący na myśl natchnione wokale z „La Masquerade Infernale”, stanowi najmocniejszy punkt tego wydawnictwa. Niestety sama muzyka Orakle już tak wybitna i awangardowa nie jest. Francuzi zdecydowanie większy nacisk położyli na moc niż na klimat, co jest dla mnie niewątpliwie wadą tego albumu.
"Uni aux Cîmes" nie przełamuje w żaden sposób granic wyznaczonych przez Arcturus i chociaż trzeba przyznać, że także ma sporo do zaoferowania miłośnikom progresywnego grania, bo jest tu mnogo zmian tempa, a utwory są na tyle rozbudowane, że a ramach jednej kompozycji mieści się kilka zwrotów akcji, to jako całość brzmi raczej jak hołd złożony mistrzowi przez ucznia.
Na plus wypadają te fragmenty, w których blackowa brutalność przeplata się z teatralnym patosem jak chociażby w „L'instant du Dessus”, jednak w tych wolniejszych, bardziej klimatycznych momentach zespołowi zdarza się nie utrzymać uwagi słuchacza, czego najlepszym przykładem jest „Gnose”. Wkrada się tu zbyt oczywisty schemat, który drażni.
Spokojnie mogli chłopaki darować sobie z 10 minut muzyki i nagrać bardziej zwarty, wyrazisty materiał. Tymczasem "Uni aux Cîmes" jest trochę jak niedoprawiony szpinak. Gdyby całość trzymała poziom najlepszego na płycie transowego, zimnego i klimatycznego „Uni aux Cimes” - zdecydowanie byłaby to płyta bardzo dobra, a tak jest tylko przyzwoita.
Ocena: 6,5/10
Tracklista:
01. Emergence
02. L'instant du Dessus
03. Le Distant
04. Gnose
05. Uni aux Cimes
06. Instables
07. Le Seuil Ardent
08. Abyssale
09. Oui
Wydawca: Melancholia Records (2005)
zsamot : Muszę sprawdzić. ;)