W pokoju było bardzo ciemno. Zmrok zapadła już dawno temu, a pomimo to zasłony wciąż były zasłonięte. Cross siedział przy biurku. Wyglądał bardzo poważnie.Podniósł do góry rękę i spojrzał na nią. Cały czas drgała. Sięgnął do szuflady i wyjął mały czerwony woreczek z jedwabiu. Potrząsł nim i z środka wypadła mała metalowa żyletka.
Podniósł ją do góry i patrzył na nią. Na jego twarzy malował sie bezgraniczny spokój. Pod czarną koszulą jego klatka piersiowa falowała coraz szybciej.
Gwałtownie ruszył ręka i żyletka znalazła sie przy jego prawej ręce. Dłoń w której trzymał żyletkę zaczęła drżeć. Potężne mięśnie napięły się pod rękawami koszuli.
Z radio dobiegała muzyka. Jego ulubiona muzyka.
"Nienawiść, jest tym co do was czuję,
Adrenalina, płynie w moich żyłach,
Nadmierne pobudzenie, jakie odczuwam,
i ból , rozrywający serce.
Oddech, którego, nie mogę, złapać,
Uczucie gorąca, jak mnie ogarnęło,
Agresja, jaką chce was, obdarzyć,
I ból, jaki chce wam ,zadać..."
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zerwał się z miejsca rzucając żyletkę na biurko i z całej siły uderzył w ścianę. Poczuł w ręce chłód.
Drzwi pokoju powoli się otworzyły.
- Tato?
W drzwiach stała malutka dziewczynka. Miała około ośmiu lat i miała piękne, długie, jasne włosy. Podeszła do Cross'a i pociągneła go za nogawkę.
- Tato co się stało.
Cross cofnął rękę i spojrzał na nią. Przy jego dwu metrowej potężnej sylwetce, dziewczynka wyglądał jak zabawka. Nie sięgała mu nawet do pasa. Wziął ją na ręce i podniósł do góry.
- Nic się nie stało czarodziejko.
- Co z twoją ręką? - spytała, patrząc na zakrwawioną dłoń.
- To nic kochanie. Musiałem się skaleczyć.
Obrócił ją tyłem do biurka i postawił na ziemi.
- Pobawisz się ze mną?
- Oczywiście.
Wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
Cross wychodząc obejrzał się przez ramię. Spojrzał na biurko. Na żyletkę i jedwabny, czerwony woreczek.
- Przegrałaś - szepnął i ruszył za swoją córką.
O marzenia warto walczyć. Czasem, tylko one trzymają nas przy życiu.