My Dying Bride wrócił do korzeni na „The Light At The End Of The World”, lecz biorąc pod uwagę zmienność jaka towarzyszyła kolejnym albumom, można się było po nich spodziewać wszystkiego. Tymczasem na „The Dreadful Hours” postanowiono dalej kroczyć kamienistą ścieżką ciężkiego doom metalu, doprawionego odpowiednią klimatycznością, łagodnością i smutnym pięknem, czyli wszystkim tym z czego znany jest ten zespół.
A więc brzmieniowy brud, charkotliwy growl i ociężała powolność, rozpływa się naprzemiennie w delikatności. Motywy są bardzo charakterystyczne dla My Dying Bride, nadchodzą z oddali i narastają długo, aż osiągną swoje kulminacyjne momenty. Miarowe riffy i perkusja prowadzą je coraz głośniej i intensywniej do rozwinięcia w postaci ostrej gry i zazwyczaj wówczas pełnych grozy wokali. Utwory są długie, więc w ich ramach mieszczą się zmienności, a następujące po sobie sceny nie muszą się spieszyć i rozgrywają się w melancholijnej powolności. Otwierający numer tytułowy zaczyna się bardzo spokojnie, by po pewnym czasie usłyszeć nadchodzącą gdzieś z daleka i nabrzmiewającą niczym nadciągająca burza, gitarową ścianę. To nadchodzi ojciec by zabić swoje niekochane dziecko. Traumatyczny tekst spaja się z traumatyczną i złowieszczą muzyką. Dużo tego potwornego ciężaru jest też w mocnym i chwilami znacznie szybszym „The Raven And The Rose”. Z kolei „Le Figlie Della Tempesta” i „Black Heart Romance” są znacznie łagodniejsze, tyle, że ten drugi z dosadnymi gitarowo i wokalnie szczytowaniami.
I tak My Dying Bride lawiruje między strachem, a ukojeniem, płynąc raz swobodnie, a gdzie indziej w pełnym napięcia oczekiwaniu. Podkreśla to wokal Aarona, który zmienia się z płaczliwego i tęsknego śpiewu w rażący chrypliwością growling. Duża jest też rola klawiszy, które potrafią wznieść odpowiednie fragmenty i dodać im anielskiej chóralności. Wszystko to powoduje, że płyty słucha się w skupieniu, że nie nuży. Wciąż coś się w niej dzieje i można w niej utonąć.
Na koniec zaś pojawia się nowa wersja „The Return Of The Beautilul” z pierwszego albumu „As The Flower Withers” , tutaj zatytułowana „The Return To The Beautiful”. Jest jeszcze dłuższa i czystsza w brzmieniu, lecz wcale nie mniej drapieżna. Tak, więc „The Dreadful Hours” jest powrotem do przeszłości nie tylko pod względem wydźwięku nowej muzyki, ale także bezpośrednio poprzez stary kawałek. W ten sposób płyta spina jakby klamrą pierwsze dziesięciolecie działalności zespołu
Tracklista:
1. The Dreadful Hours
2. The Raven And The Rose
3. Le Figlie Della Tempesta
4. Black Heart Romance
5. A Cruel Taste Of Winter
6. My Hope, The Destroyer
7. The Deepest Of All Hearts
8. The Return To The Beautiful
Wydawca: Peaceville Records (2001)
Ocena szkolna: 5