Widuję go codziennie, jak przechodzi przez podwórze naszego pałacu szybkim, wyćwiczonym krokiem żołnierza. Jest bardzo piękny – wysoki, smagły, silny. Jego oczy są czarniejsze i bardziej przepastne niż wody Styksu, a przecież zapalają się w nich czasami świetliste błyski. Nie znam jeszcze jego imienia i nie wiem o nim nic, oprócz tego, że jest tu od niedawna i ze jego głos słodszy jest od szmeru fontanny w moim domu. Bardzo chciałabym móc kiedyś wyjść do niego, kiedy stoi na straży drzwi mojego haremu, spojrzeć mu prosto w oczy i zapytać o imię – choć to przecież niemożliwe. Czemu człowiek, który wzbudza we mnie tak silną ciekawość musi być strażnikiem mojego więzienia?
2)
Nie wiem, czy ona zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby nie jej jedno spojrzenie, nigdy nie przyjąłbym pracy u tego człowieka. Nędzne grosze, które płaci nam – strażnikom, tylko w małej części pokrywają wysiłek, który wkładamy w nasze zajęcie. Kiedyś nie do pomyślenia było dla mnie, aby z przygiętym jak u niewolnika karkiem słuchać rozkazów takiej kanalii.
O Allachu! Gdybym tego dnia, gdy spotkałem jego karawanę, miał z sobą moją zbrojną bandę, wyrżnąłbym wszystkich jego ludzi, a ją uwiózł ze sobą do obozu w sercu pustyni, gdzie nikt by jej nie odnalazł. Świadomość, że miałem szansę uczynić ją moją spędza mi sen z powiek i powoduje, że z bezsilności gryzę własne pięści. Pozostało mi tylko trwać w jej pobliżu i jak żebrak łowić spojrzenia zza ciemnych okien haremu.
3)
Tak strasznie chcę zasnąć! – on pojawia się przy mnie podczas każdego snu. W moich marzeniach nie ma miedzy nami murów, krat, mogę go dotykać, mogę poczuć ciepło wnętrza jego dłoni, mogę zakosztować jego warg. Przeraża mnie moment, kiedy się budzę i jego obraz ulatuje spod moich powiek wraz z ostatnimi promieniami księżycowego światła. Podczas dnia jestem nikim, w nocy jestem jego częścią.
4)
Boję się zasnąć. Sen odbiera mi słodkie minuty spędzone u drzwi jej więzienia, pogrąża mnie w ciemność, w której jej nie ma. Moje życie zmieniło się w beznadziejne czekanie, ciągłe trwanie w jednym miejscu. Muszę coś zrobić, bo zwariuję.
5)
Za chwilę umrzemy. On wdarł się do komnaty gdzie mieszkam, po drodze zabił kilka osób. Gdy stanął na progu mojego mieszkania, pokryty krwią, poraniony – wydał mi się piękny niczym słońce. Trzymam go w ramionach i czuję się jakby już za życia otworzyły się przede mną wrota raju. Nie boję się śmierci, bo to on jest moją śmiercią.
Stary_Zgred : Hah - po kolejnym przeczytaniu stwierdzam że ten twór jest jeszcze bardzi...
amaimon : ..nono Zgredzie, bardzo mi sie podoba Twoj pomysl, lecz wydaje sie za krotki i...