Zespół HIM po długiej przerwie powrócił. Na początku września światło dzienne ujrzał najnowszy krążek zespołu zatytułowany "Venus Doom". Produkcją zajął się Tim Palmer, który pracował już z zespołem przy ostatnim dziele, ale znany jest także ze współpracy z takimi wykonawcami jak: Ozzy Osbourne, Robert Plant, Tears For Fears czy U2. Okładkę płyty zdobi obraz Davida Harouniego, który Ville Valo zakupił podczas pobytu w Nowym Orleanie i za zgodą artysty wykorzystał.
To już szóste dzieło tej formacji (nie licząc płyty "the best of" z 2006 r.). Wokalista zapowiadał, że "Venus Doom" będzie płytą mniej cukierkową, a bardziej mroczną i cięższą od swojej poprzedniczki "Dark Light" wydanej w 2005 roku i słowa rzeczywiście dotrzymał. Jednak mimo ognistych rockowych riffów, które gdzieniegdzie nabierają "sabbathowskiej szlachetności i metalowej mocy", panowie zachowali fińską melancholijność przez co równocześnie płytę można określić mianem "starego dobrego HIMa". Sami muzycy przyznają, że inspirowali się tu głównie takimi wykonawcami jak Black Sabbath, Metallica czy Soundgarden. Tematyka utworów pozostaje bez zmian - wątki dotyczące miłości i śmierci, zatem zespół jeśli nie muzycznie to chociażby pod tym względem na pewno fanów nie zawiódł.Na płycie znalazło się dziewięć kompozycji, w tym melodyjny utwór "Sleepwalking Past Hope", który jest jednym z najdłuższych z dotychczasowych w karierze zespołu, bo mającym aż 10 minut. Album promuje (jak dla mnie najlepszy) utwór "Kiss Of Dawn", który został zainspirowany samobójstwem jednego ze znajomych wokalisty (teledysk do tego utworu już od dawna można oglądać zarówno w telewizji jak i słuchać w radiu). Z kolei dynamiczny kawałek "Passion's Killing Floor" znaleźć można także na ścieżce dźwiękowej do filmu "Transformers". Niestety pod koniec rozczarować się można utworem "Song Or Suicide", który rzeczywiście może być przez niektórych potraktowany w sposób dosłowny z przewagą na słowo "suicide". Poza tym że ów utwór usypia i nuży to nic ciekawego nie wnosi do płyty - wręcz przeciwnie odrobinę niesmaku. Na szczęście całość zamyka przyjemny dla ucha "Cyanide Sun". W wersji limitowanej można również znaleźć remiksy nagrań "Dead Lovers' Lane" i "Love In Cold Blood".
Jeżeli komuś podobała się poprzednia płyta zespołu to i do tej zastrzeżeń mieć nie powinien, zatem polecam ją zarówno wiernym jak i nowym fanom tej grupy.
Wydawca: Sire Records (2007)
Pieszczocha : Mnie podobaly sie naj pierwsze 3 ;] byly inne i bardziej ich xD zgodzę...
Decadence : jak dla mnie liczą się tylko pierwsza Ep'ka oraz dwa pierwsze pełne albu...
AbrimaaL : Zdecydowanie słychać na tej płycie inspiracje hard rockiem z lat 70tych...