Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Geisha Goner - Catching Broadness

Geisha Goner, thrash metal, Catching Broadness, Maciej Taff, Paweł Gawrychowski

W 1992 roku Geisha Goner z dużym impetem wkroczyła na polskie podwórko metalowe. Mimo, że w owym czasie rządził death metal i zespoły thrashowe nie bardzo miały czego szukać w podziemiu, to Geisha Goner swoim przebojowym albumem zyskała spory rozgłos i liczne grono fanów, do których zdecydowanie się zaliczałem. „Catching Broadness” katowałem długotrwale i bezlitośnie, a nawet przez pewien czas uważałem Geisha Goner za swój ulubiony zespół.

Pamiętam nawet jak po koncercie w Parku prosiłem ich o autografy. Dostałem podpis od Maćka Taffa, a perkusista Paweł Gawrychowski mi odmówił twierdząc, że jak będzie wielkim gwiazdorem to będzie rozdawał autografy. Aż ciężko mi dzisiaj uwierzyć, że miałem taką zajawkę, żeby chcieć te autografy i w ogóle nie wiem po co mi one były potrzebne do szczęścia. Nie dziwi mnie natomiast wcale, że tak podobała mi się ich muzyka. „Catching Broadness” bowiem to doskonała płyta, wypełniona dużą ilością wyśmienitego grania.

Muzyka jest bardzo burzliwa i strasznie dużo tutaj się dzieje. Melodie, solówki i kanciaste riffy przewalają się energicznie tworząc kalejdoskopowy obraz dźwięków. Wszystko jest utrzymane w ramach thrash metalu, z ciekawym ciężkim brzmieniem i dużym udziałem basu. Tempo jest w przeważającej części szybkie, ale utwory są długie i rozbudowane. Wszystkiego dopełnia głęboki, wielobarwny wokal, który na różne sposoby wyraża swoje rozczarowanie światem. Całe przepełnione kłamstwem życie zmierza tylko do jedynie sensownej śmierci. Die, die, die, dying i die. Powtarza się w każdym numerze.

„The Last Letter” to właściwie ballada z akustycznymi gitarami, jednak jest to bardzo fajny, spokojniejszy kawałek, płynnie przechodzący w następny „Catching Broadness”. Podobnie i w akompaniamencie padającego deszczu zaczyna się też „D.I.O.W To S.Y.S.” Ten numer rozkręca się jednak do standardowych ciężkości i szybkości. Najbardziej przebojowy jest zostawiony na koniec „Self Centered Ultradeath (S.C.U.D.)”. Od początku atakuje porywającym riffem i trzyma poziom do końca.

Jednakże cała płyta warta jest posłuchania, bo jest tutaj cała masa wartościowej muzyki. Jak ktoś jeszcze nie zna to gorąco polecam.

Tracklista:

1. The Fallen Race
2. Yossarian
3. The Last Letter
4. Catching Broadness
5. D.I.O.W. to S.Y.S.
6. Necropolis
7. Among the Lies
8. SelfCentered Ultradeath (S.C.U.D.)

Wydawca: Carnage Records (1992)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
zsamot : Miałem kasetkę, ale wtedy byłem muzycznie "za głupi", by w pełni...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły