To co sprawiło, że sięgnąłem po twórczość brytyjskiego Fen to porównania z Opeth, Akercocke, Neurosis i Agalloch. Byłem naprawdę ciekaw co Brytole zaprezentowali, tym bardziej, że "The Malediction Fields" zbiera naprawdę dobre opinie. Musze jednak przyznać, że nie wiem czy to jest to czego oczekiwałem. Pierwsze skojarzenia jakie mi się nasunęły podczas słuchania "The
Malediction Fields" to Negura Bunget oraz Wolves In The Throne Room.
Fen, podobnie jak wymienione zespoły ofgeruje słuchaczowi niezbyt
szybki, bardzo surowy i klimatyczny black, bardzo rozbudowany w formie.
To co od razu rzuciło mi sie w uszy to te negatywne aspekty. Z porównań wywnioskowałem, że to musi być kawał grania na wysokim poziomie. Tymczasem poziom instrumentalny jest dość słaby. Gitary tutaj praktycznie nie istnieją, perkusja miarowo wybija rytm i jedynie bas co jakiś czas wyłania sie na pierwszy plan. Rozczarowało też brzmienie, które naprawdę jest słabe. To tyle minusów.Muzcy Fen posiadaja zacną zdolnosć tworzenia bardzo klimatycznych dźwięków. Za sprawą wspomnianych minusów "The Malediction Fields" jest takie klimtyczne. Rzeczywiscie ścieraja sie tu wpływy Agalloch, Neurosis, Opeth, Negura Bunget czy Wolves In The Throne Room, a wszystko zjest dość zgrabnie i płynnie połączone. Zmiany tempa są na tyle wypracowane, że słuchacz nawet nie zdaje sobie sprawy kiedy do nich dochodzi.
Fen mnie nie powalił, ale na pewno przykuł moją uwagę. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to zespół ciekawszy muzycznie niż wspominany w artykule WITTR. Warto posłuchać.
Tracklista:
01. Exiles Journey
02. A Witness to the Passing of Aeons
03. Colossal Voids
04. As Buried Spirits Stir
05. The Warren
06. Lashed by Storm
07. Bereft
Wydawca: Aural Music/Code 666 (2009)