Wydawać by się mogło że Exodus zakończył studyjny żywot w 1992 roku, kiedy to wydana została płyta "Force Of Habit". Bogowie thrash metalu Slayer nagrali "God Hate Us All" a sam Araya stwierdził, że nie ma lepszych od nich. Na ile było to błędne stwierdzenie? Oczywiście są fanatycy dający się zabić za Slayera, ale część fanów metalu na prawdziwy come back starych thrashowców czekala 12 lat…
W 2004 roku wyszła na światło dzienne "Tempo Of The Damned" - Jack Gibson, Tom Hunting Gary Holt, Rick Hunolt i Steve Zetro Souza zebrali się ponownie i nagrali materiał bardzo udany. Ba, mogę się pokusić o stwierdzenie, że jest to najlepszy album Exodus.Amerykanie grający antyamerykański hymn? Dlaczego by nie... "Scar Spangled Banner" rozpoczyna płytę i zaczyna się zabawa. Szybkie riffy, perfekcyjna perkusja i Souza z charakterystycznym głosem łobuza, bluzgający na potęgę militarną świata. "War Is My Sheppard" i właściwie wszystko jasne. Kawałek pędzący na złamanie karku, szybszy, bardziej melodyjny i bardzo wymowny, zwłaszcza kiedy słyszymy: "Waaaaaaaaaaar" drącego się wokalisty, btw. zawsze wydzieram się razem z nim...
"Blacklist" jawi się jako trzeci utwór i chwila na odpoczynek, wolniejsze tempo i "piłowanie". Dobry zwłaszcza kiedy robimy tzw. "zimny łokieć" prując przed siebie i wpadając w coraz to atrakcyjniejsze dziury na naszych drogach. Offroad? Yeah!
Nadchodzi mój faworyt, czyli "Shroud Of Urine" (już mam ciarki) świetny tekst, boskie riffy i genialna solówka czynią z tego utworu coś za co jestem gotów spuścić łomot. "Forward March" i jesteśmy już przy piątej i najdłuższej kompozycji kompozycji na "Tempo Of The Damned", bo trwającej omal 7 min. 40 sekund. "Curling The Herd" podtrzymuje charakter płyty i przechodzi w "Sealed With A Fist" mający ciekawą melodię, nietypowe riffy i dla odmiany jest najkrótszy z całej dziesiątki, nieco ponad 3 minuty. "Throwing Down" przypomina "Blacklist" czyli zwolnienie i marsz do faworyta nr 2, właściwie kolejność na podium nie ma znaczenia, "Impaler" wymiata! Doskonały kawałek, który z czasem osiąga apogeum po 1:44 pędząc niczym bajkowy struś "beep, beep" i znów drę się "Impaaaaaaaaaaaaler!". Tytułowy "Tempo Of The Damned" zwieńcza całą płytę, utrzymując marsz wyklętych, bez wytchnienia. Szybko, zwięźle i na temat.
Wersja DigiPack posiada bonusowy cover AC/DC "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" - niestety nie słyszałem tego wykonania, ponoć jest szybsze i cięższe, ale tego można było się spodziewać…
Album, choć nie tak nagłośniony jak "God Hates Us All" Slayer'a, jest zdecydowanie lepszym wyznacznikiem jak powinien wyglądać thrash w 2004 roku. Jeśli ktoś czekał te 12 lat na pojawienie się "Tempo Of The Damned" na pewno nie zawiódł się. Exodus Rulezz!
Ocrna: 10/10
Wydawca: Nuclear Blast Records (2004)
Harlequin : Ja tytułów z tych albumów nie znam, ale jest tam kawał naprawdę so...
Harlequin : A prpos powrotów, co sądzisz o powrocie Kreatora do grania dobrego thr...
Harlequin : Bardzo fajna recenzja, choć "Tempo of the damned" nie lubie.. Bardziej podob...