Wsiadł do samochodu i zamknął szczelnie za sobą drzwi. Odgłosy budzącej się do życia okolicy, spowitej oblodzonym z wierzchu śniegiem, nagle odcięte tą nową, zupełnie nienaturalną, przez co nie do pokonania „tamą dźwięku” wreszcie dały mu spokój. Miał teraz zbyt wiele na głowie by pozwolić im na swobodne wnikanie w głąb myśli, narażając tym samym swoje, ewentualnie mające narodzić się pomysły, na jeśli nie przed wczesną śmierć to na pewno kalectwo
Miał niespełna 19 lat a jego fakt faktem niełatwe, ale za to poukładane życie niebawem miało diametralnie się zmienić, a co gorsza on o tym wiedział. Skoro, więc dane było mu poznać przyszłość, musiał za tę wiedzę słono zapłacić. To właśnie ze względu na nią teraz tak pośpiesznie odgradzał się od rzeczywistości. To przez nią musiał wysłać swą dość liczną jak na swój wiek, rodzinę na wymuszony urlop. To właśnie jej zawdzięczał – zakładając, że to słowo poprawnie zostało użyte – wszystkie te zmiany, których musiał dokonać w swoim harmonogramie dnia. Ale cóż skoro taka była cena szczęścia…. był na to gotowy.Równo godzina minęła od czasu, kiedy opuścił znaną sobie okolicę. Teraz droga, po której podążał była znacznie szersza i o wiele bardziej szara niż te, które znał z dzieciństwa i okresu młodzieńczego. Tamte miały w sobie więcej życia, dzięki okalającej je wokół zieleni wydawały się bardziej przyjazne. Dodatkowego uroku nadawały im rysunki wykonane różnobarwnymi kredami – pierwsze dzieła mniej, lub bardziej doskonałych, młodych artystów. Krzysiek pamiętał, że kiedyś i on dodał swą pracę do „ulicznej galerii”. Nie była ona wprawdzie niezwykła i wyjątkowa, ale sprawiła mu wiele radości. Rysunek przedstawiał w jego mniemaniu lustrzane oblicze domu, w którym mieszkał. Kilka lat musiało upłynąć zanim znalazł odpowiednie słowa by wytłumaczyć swym rodzicom, o co mu chodziło. Niestety wtedy było już za późno. Niejeden deszcz zdążył dokładnie przemyć „płótno”, na którym obraz był narysowany, niejeden miesiąc zdążył wytrzeć to jak i inne wydarzenie z pamięci rodziców. Ale on pamiętał i on też często widział oczyma wyobraźni ten rysunek, gdy schodził wcześnie rano do pobliskiego sklepu po bułki. Nawet teraz, kiedy już prawie dojeżdża do okolicy, w której ma najprawdopodobniej na nowo odnaleźć sens życia, ten obraz znowu staje mu przed oczami, które na jego widok stają się wilgotne. Zdezorientowany przeciera oczy i skupia się na czymś innym. Kotłujące się w jego głowie pytanie… pytanie chyba najważniejsze na świecie siada obok niego na fotelu pasażera, wlepia wdzięczne oczy w jego podbródek i uśmiecha się doń. W końcu decyduje się spojrzeć mu prosto w oczy, gdy to robi w jego głowie rozbrzmiewa pytanie: Czy i ten dom za parę lat doczeka swego lustrzanego odbicia? Czy będzie ciepłym spokojnym i pełnym radości schronieniem dla Twojej rodziny, jak niegdyś dla ciebie bloki, w których mieszkałeś? „Tak” – udzielił celowej odpowiedzi, by ciężar pytania, choć na chwilę zmalał. Szybko przyniosło to jednak odwrotny skutek.
Właśnie stał przed pustym, czekającym na kolejną rodzinę domem, gdy to pytanie znowu, tym jednak razem ze zdwojoną siłą uderzyło mu do głowy. Wydawało się, że teraz łatwiej będzie mu udzielić nie tylko celowej, ale i szczerej, tej samej, co wcześniej odpowiedzi. Dom rzeczywiście nadawał się dla nich do zamieszkania. Biały siding spoglądający na niego ze ścian miał w sobie coś kojącego. Dach kryty gontami sprawiał wrażenie wczoraj wykończonego, zaś całe podwórze wręcz ociekające zielenią pozwalało na kupno dużego psa i tym samym spełnienie marzenia dzieciaków. Jedyna przeszkoda kryła się w tym jak poradzą sobie z nowym życiem. Bądź, co bądź na uboczu miasta wygląda ono zupełnie inaczej niż w jego centrum. Blok domkowi jednorodzinnemu również nie równy, fakt ten ostatni jest o wiele lepszy, przytulniejszy i dający poczucie własnego konta i prywatności, ale czy na pewno są na to przygotowani?
Wszystkie te pytania miałyby oczywiście solidne uzasadnienie, jako że Krzysiek, głowa rodziny powinien rozważyć wszystkie za i przeciw, jednak były one tylko zasłoną. Tworzył je z myślą o tym by bez konieczności dzielenia się swym prawdziwym lękiem z żoną odwieść ją od kupna tego domu, w rzeczywistości, bowiem co innego mu w nim przeszkadzało, coś, czego sam nie potrafił zdefiniować. Gdy tak stał przed nim, nie potrafiąc ruszyć się w żadną ze stron do jego umysłu przychodziły różne scenariusze tragedii, które działy się wewnątrz jakiegoś nowo zamieszkałego domu. Fakt, wnętrza tego budynku nigdy nie widział, ale co jeśli po wejściu do niego okaże się, że całe tło tragicznych wydarzeń, które teraz widzi pokrywa się ze strukturą domu? Jak wtedy zareaguje?
Pewnie Krzysiek stałby tak w kółko ożywiając w sobie dręczące pytanie, gdyby nie niespodziewana nuta realizmu rozbrzmiewająca w jego sercu z wielką, niespotykaną dotąd siłą, a może to świadomość pozostałego jeszcze do podjęcia decyzji, dość sporego bagażu czasu, umożliwiła mu odzyskanie stabilności. Tak czy owak odegnał swoje czarne scenariusze, zdobył się nawet na uśmiech w stronę niezamieszkanego budynku i dobre słowo: „Jeszcze tu wrócę, lecz nie sam”, po czym wsiadł do auta i z powrotem w nieco ponad godzinę wrócił do domu.
Rodzina miała wrócić za tydzień, a jego czekało jeszcze tyle dziennikarskiej pracy, teraz tym musiał się zająć, pozostawiając plany „Nowego Życia” daleko za sobą.