Slava Slovenom! Tak przywitała się ze mną Djavena w szykownie spreparowanym liście jaki od nich dostałem. Mogłem się z niego dowiedzieć, że są zespołem z Częstochowy założonym w październiku 2017 roku i łączą współczesne ciężkie brzmienia ze słowiańską duszą przełomu V i VI wieku, którą chcą pokazać wchodząc w prastarą duchowość, codzienność, prawa i wartości świata pradawnych Słowian. To wszystko można więc znaleźć na ich debiutanckim albumie „Djavena”, który został wydany własnymi siłami w digipakowym formacie.
Zupełnie nie rozumiem natomiast dlaczego zespół określa się mianem progresywnego. Rock czy metal progresywny to muzyka bardzo rozwinięta instrumentalnie, z przodującą rolą poplątanych i powyciąganych gitarowych i często też klawiszowych wariacji oraz solówek, którego wyznacznikiem są zespoły typu Dream Theater czy Threshold. Tutaj natomiast mamy do czynienia z typowym folk metalem, a to, że nie ma tu skrzypiec ani fletu wcale jeszcze tego nie przekreśla. (A tak na marginesie dodam, że skrzypeczki to bardzo by się tutaj przydały.)
Charakterystyczną cechą Djavena są teksty „w języku prasłowiańskim rekonstruowanym na potrzeby projektu”. Na pewno nadaje to dodatkowego smaczku kompozycjom i czyni je bardziej zbliżonymi do klimatu czasów, które opiewają, a polskie tłumaczenia można sobie przeczytać w książeczce. Śpiewane są one mocnym, czystym głosem Orliny Martinov, która potrafi nadać im wzniosłości i melodyjności. Najbardziej czuć to w „Velesov Glas”, który jest zdecydowanie najbardziej porywającym kawałkiem na płycie, co wpadło mi w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Po akustycznym wstępie następuje mocniejsze, choć jeszcze dość spokojne wejście, aby w końcu ruszyć z kopyta skocznym rytmem i naprawdę świetnym śpiewem. Bardzo fajny numer, z wpadającym w ucho i podniosłym refrenem. Taki prawdziwy hicior.
Drugi numer, który zwrócił moją uwagę to „Trojoka Vrana”. Również on ujmuje chwytliwymi riffami i górnolotnym śpiewem, ale trzeba przyznać, że cały album trzyma fason, wszystkie utwory są mocne, prezentują solidne granie i wszystkie z pewnością są metalowe. Gitary zupełnie dominują klawiszowe tła i potrafią zapełnić przestrzeń między zwrotkami różnymi zagrywkami, więc dobra, niech już będzie, że są to elementy progresywne:) Solówek jednak jak na lekarstwo, a te, które się zaczynają, szybko gasną w powijakach i z pewnością nie stanowią o sile tej muzyki.
Na koniec mamy powtórzony „Velesov Glas” w wersji krótszej prawie o połowę z dopiskiem „(Radio edit)”. Z jednej strony wcale mi to nie przeszkadza i wręcz miło jest jeszcze raz wrócić do najlepszych fragmentów, z drugiej jednak uważam, że sztuka nie powinna uznawać kompromisów i naginanie swojego dzieła do karłowatych rozmiarów tylko po to, żeby ktoś zechciał to puścić w radiu, jest po prostu słabe, tym bardziej, że nie bardzo wyobrażam sobie radio, które zechciałoby to puszczać. No, a powtarzanie tego samego na płycie, tyle że w krótszej wersji, to przepraszam, ale cóż to za atrakcja?
To jednak znów tak zupełnie pobocznie. Najważniejsze, że Djavena debiutuje naprawdę dobrą i wartościowa płytą, której słucha się bardzo przyjemnie i która ma swoje przebłyski. Oby tak dalej i życzę jak najlepiej.
„Niech pradawne bogi prowadzą Was bezpiecznie po ścieżkach codzienności!” Dzięki!
Tracklista:
1. Kagda
2. Slava Perunu!
3. Velesov Glas
4. Rounodenica
5. Srdce V Ogni
6. Trojoka Vrana
7. Velesov Glas (Radio edit)
Wydawca: Djavena (2019)
Ocena szkolna: 4+