Die Toten Hosen to taki zespół, którego wstyd nie znać. A jeszcze większym wstydem jest nie posiadanie na koncie choćby jednego ich występu na żywo. W moim osobistym rankingu zespołów dotąd niewidzianych ekipa Campino zajmowało dość wysoką pozycję, zatem jak tylko nadarzyła się okazja żeby zobaczyć charyzmatycznych Niemców na scenie - musiałam z niej skorzystać. Zanim jednak w Stodole pojawiła się ekipa z Düsseldorfu wystąpił nieznany mi zupełnie support w postaci grupy o "trudnozapamiętywalnej" nazwie Heroes Get Remembered. Był to występ tak przeciętny, tak zwyczajny i tak panowie chcieli być fajni, że aż nie chciało się tego oglądać ani słuchać.
Chyba jednak najbardziej irytujące było to, że chcieli być tacy brytyjscy i tacy najmniej polscy na zmianę używając języka polskiego i angielskiego. Po powrocie do domu, żeby nie było przejrzałam sobie dokładnie to co pisują o tym że zespole, choć lepiej z angielskiego określić jest ich mianem „bandu” w internecie. Podobno mają jakieś sukcesy i podobno wystąpili na tegorocznej edycji Jarocin Festiwal – ale jest to zespół jakich wiele, który nie zasługuje na najmniejszą uwagę przynajmniej na razie. Po tym jak "Bohaterowie" zeszli ze sceny, dość niecierpliwie oczekiwałam występu gwiazdy wieczora. Strasznie byłam ciekawa, czy Die Toten Hosen wypadnie tak dobrze, jak opisują inni, którzy ich już widzieli. I nie zawiodłam się ani przez chwilę! Zespół wystartował od intra w postaci świetnie wszystkim znanej "Kalinki" co przyniosło gromkie brawa i szerokie uśmiechy podśpiewującej publiczności.
Można by pisać dużo o żywiołowości Campino na scenie. Można by pisać wiele o profesjonalizmie zespołu. Można by w końcu dużo pisać o reakcjach publiczności i ilości zagranicznych wielbicieli twórczości Niemców, którzy pewnie tysiące kilometrów pokonali by zobaczyć swoich idoli w Stodole. Tylko po co o tym pisać? Takie występy należy oglądać, brać w nich udział i cieszyć się, że zagraniczne zespoły co raz częściej odwiedzają Polskę.
Wśród utworów, które można było usłyszeć pamiętnego październikowego wieczora znalazły między innymi: "Strom", "Du Lebst Nur Einmal", "Auswarsspiel", "Liebeslied", "Alles Wird Gut", "Innen Alles Neu", "Das Madchen aus Rottweil", "Wunsch Dir Was", "Cokane In My Brain", "Pushed Again", "Hier kommt Alex", "Paradies", "Steh auf wenn du am boden bist", "Should I Stay or Should I Go", "I Feel Fine", "Der bofrost Man", "Alles aus Liebe", "Bonnie und Clyde", "Freunde", "Opel Gang", "Zehn kleine Jagermeister", "You Will Never Walk Alone", "Schonnen grus auf Wiedersehen", "All die ganzen Jahre", "Wort zum Sonntag", "Verschwende deine Zeit" a także "Disco".
Warto nadmienić, że zespół kilkukrotnie bisował, a skandowanie publiczności nie miało końca. Takiego koncertu pełnego zabawy, pozytywnej energii, szału pod sceną w tym dobrym tego słowa znaczeniu nie widziałam już dawno. Takiej rozśpiewanej publiczności także, i takiego frontmana mającego fantastyczny kontakt z ludźmi pod sceną także dawno nie miałam okazji obserwować. Z całą pewnością nie odpuszczę sobie kolejnej wizyty Niemców jeśli tylko uwzględnią nasz kraj podczas przyszłych tras koncertowych.