16 stycznia w stołecznym klubie Stodoła odbył się koncert holenderskiego gothic/symphonic metalowego zespołu Within Temptation. Jako support zaprezentował się pochodzący z Warszawy - również symphonic metalowy - At The Lake. Trzeba przyznać, że zespół At The Lake trafił na nie lada okazję wypromowania się przed "gwiazdą" i z tej szansy skorzystał - zagrał może nie powalający, ale na pewno poprawny i dobrze przygotowany koncert.
At The Lake w swoim sześcioosobowym składzie rozpoczął występ około godziny 20:30. Publika całkiem już wtedy dopisała, choć duża część osób jeszcze koczowała poza salą koncertową popijając różnej maści trunki przy dwóch stanowiskach barowych. Warszawiacy zaprezentowali sześć utworów ze swojej ostatniej płyty: "Intro", "Arrow Of Oblivion", "Wind", "Her Dearest Child", "Decision" oraz najbardziej chyba rozpoznawalne "Silvae" + dwa bisy na koniec. Po występie muzycy wypowiedzieli się na temat wydarzenia: "Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego koncertu; cieszymy się, że mogliśmy supportować Within Tamptation w Warszawie. Przyjęcie nas przez publiczność było dobre. Na początku gigu czuliśmy lekki stres, ale później już poszło gładko aż do samego końca. Naprawdę bardzo dobrze nam się grało."
Po krótkiej przerwie, podczas której nastąpiło ustawienie sprzętu oraz jego kontrola techniczna, na scenie pojawił się oczekiwany przez wszystkich zespół Within Temptation. Na początek standardowo zademonstrowano intro, ukazały się też wizualizacje na ekranie nad sceną. Słowem - zapanował adekwatny do muzyki tajemniczy klimat, potęgowany dodatkowo dekoracją z dwóch ni to gryfów ni to innych legendarnych postaci, które to ulokowano po obu stronach. Charyzmatyczna wokalistka - Sharon den Adel - wystąpiła w całkiem "normalnej" i nienonszalanckiej kreacji; to, co od razu rzuciło się w oczy, to jej niezwykły luz w poruszaniu się po scenie i wyśmienity kontakt z publicznością, a uśmiech z twarzy nie znikał jej nawet w czasie śpiewania. Do tego należy zaznaczyć, iż bardzo czystego śpiewania - a przynajmniej moim uszom nie było dane usłyszeć żadnego fałszu czy też "zjazdu" z tonu, co świadczy, że Sharon była w nadzwyczaj dobrej formie głosowej, a także potwierdza to jej profesjonalizm. Reszta zespołu również nie odbiegała od kondycji wokalistki, choć ruszała się o wiele mniej. W każdym razie, wielu osobom bardzo przypadł do gustu "bujany" sposób tańczenia Sharon na scenie.
Jeśli chodzi o muzyczną stronę wydarzenia, Within Temptation zagrał dość przekrojowy koncert z akcentem oczywiście na materiał z ostatniej płyty - "The Heart Of Everything". Zatem usłyszeć (i popodziwiać) można było takie hity jak m.in. "What Have You Done", "Angels", "Frozen", "Mother Earth" czy "Ice Queen", podczas których różnowiekowa publiczność szalała zarówno tuż przy scenie, jak i w dalszych rzędach. Nie obyło się bez paru bisów, choć po półtoragodzinnym występie nie tylko publika, ale i zespół, byli już fizycznie zmęczeni.
Po koncercie większość osób udała się ponownie po trunki, a jakiś czas później, gdy już opuszczaliśmy klub, Within Temptation pojawili się z tyłu budynku, gdzie rozdawali bardziej zagorzałym fanom autografy.
Mimo że nigdy nie byłam specjalną wielbicielką muzyki tego zespołu, koncert zaliczam do udanych, warto było przekonać się bezpośrednio o sile głosu wokalistki, choć niestety zbyt daleka odległość dzieliła mnie od sceny, bym mogła zweryfikować prawdziwy wygląd zewnętrzny muzyków. Sam zespół był najwyraźniej bardzo zadowolony z występu, gdyż na pożegnanie pozostawił publice parę miłych słów i hasło "do następnego razu" - cóż, nie pierwszy raz zagraniczna kapela przekonała się o spontaniczności i żywiołowości polskiej publiczności ...